SLS: bać się, czy się nie bać? Oto jest pytanie!

29-02-2016
Od jakiegoś czasu chodziło za mną, by omówić na blogu temat SLS znajdującego się w kosmetykach i kontrowersji wokół tego składniku. I jakoś tak ciągle wątek umykał mi i uciekał z pamięci, aż tu kilka dni temu pojawiła się sporządzona przez francuską organizację UFC-Que Choisir lista kosmetyków zawierających potencjalnie szkodliwe substancje w składzie. Najgłośniej zrobiło się o SLS i dlatego postanowiłam, że to o nim porozmawiamy sobie dzisiaj. Chodźcie, naprostujemy sobie kilka rzeczy!
[su_spacer]
[su_spacer]

[su_row]
[su_column size=”1/2″]

Co to jest SLS i SLES?

Związki oznaczane zgodnie z systemem INCI jako sodium lauryl sulfate (SLS) i sodium laureth sulfate (SLES) pełnią w kosmetykach funkcję surfaktantów. Obniżają one napięcie powierzchniowe roztworów wodnych, a do tego emulgują tłuszcze i są szeroko wykorzystywane jako detergenty – wszystko dlatego, że doskonale się pienią i z dobrym skutkiem rozpuszczają wszelki brud lipidowego pochodzenia, pozwalając na to, by był on następnie spłukany razem z wodą.

O SLES można łopatologicznie powiedzieć, że jest on SLS z dodanym tlenkiem etylenu, a zabieg ten sprawia, że SLES ma mniej drażniące właściwości. W dalszej części wpisu będę się skupiać na składniku o gorszej reputacji, czyli SLS.

[/su_column]
[su_column size=”1/2″]

Gdzie znajdę SLS i SLES?

O ile nie czytasz etykiet kosmetyków zbyt uważnie i nie starasz się ich unikać, produkty zawierające SLS i SLES na bank leżą gdzieś na półkach w twoim domu i są to: żele pod prysznic, szampony, płyny do kąpieli, mycia podłóg, naczyń, kostki do zmywarek i wiele innych specyfików – głównie tych, przy użyciu których zależy nam na wytworzeniu się piany.

[/su_column]
[/su_row]

[su_spacer]

Jakie są zalety SLS i SLES?

Jest ich kilka, w końcu nie bez powodu stosuje się te substancje na tak szeroką skalę. SLS i SLES są generalnie bezpieczne, biodegradowalne i nie wykazują bioakumulacji (oznacza to, że nie gromadzą się w organizmach ani środowisku). Są też względnie tanie, a dzięki temu nie musimy wydawać fortuny na środki do mycia.

[su_spacer]

A wady?

[su_row]
[su_column size=”4/5″]

Można powiedzieć, że są dwie główne.

Pierwsza: SLS i SLES uzyskuje się z olejów roślinnych – przede wszystkim palmowego, a w mniejszym stopniu także kokosowego. Sposób, w jaki pozyskuje się ten pierwszy, może budzić uzasadnione obawy natury etycznej i ekologicznej. Pisałam o nich tutaj.

Druga: SLS, przy dostatecznie dużym czasie ekspozycji i stężeniu, może wywoływać podrażnienia skóry, to fakt. Uważa się, że efekt drażniący wynika z tego, że jako substancja powierzchniowo czynna, SLS może doprowadzać do rozpadu błon w komórkach skóry, a także wywoływać zmiany konformacyjne białek wchodzących w jej skład (między innymi keratyny, czy niektórych enzymów). Brzmi strasznie, wiem, ale spokojnie, nie jest aż tak źle. Dlaczego?

[/su_column]
[su_column size=”1/5″]

[su_icon_text icon=”icon: lightbulb-o”]Ciekawostka! SLS jest wykorzystywany jako próba odniesienia w badaniach nad substancjami drażniącymi.[/su_icon_text]

[/su_column]
[/su_row]

Otóż cały szkopuł tkwi w tym, że kluczowe dla wywołania podrażnienia są stężenie roztworu SLS oraz czas, przez jaki wchodzi on w kontakt ze skórą.

Dla przykładu – w badaniach obserwuje się podrażnienie skóry u pacjentów przy stężeniach rzędu jednego procenta (a czasami nawet mniej, czyli generalnie rzecz biorąc – niewielkich). Kontakt skóry z SLS jest jednak w takich wypadkach o wiele dłuższy niż przy przeciętnej kąpieli – badanym osobom przeważnie nakleja się na skórę specjalny plaster zawierający SLS i zostawia na okres liczony w godzinach lub dobach. Tak potraktowana skóra jest zaczerwieniona, swędząca i traci wodę szybciej niż przeciętnie. Udowodniono także, że po 24-godzinnym kontakcie z jednoprocentowym roztworem SLS poziom niektórych cytokin prozapalnych w warstwie rogowej naskórka zwiększa się, wskazując na podwyższoną drażliwość skóry.

SLS może też wywoływać reakcje alergiczne u osób z atopowym zapaleniem skóry (udowodniono, że w stężeniu 1% i przy czterogodzinnym kontakcie, u osób z AZS substancja ta przenika wgłąb naskórka, narażając go na zwiększoną utratę wody i większe ryzyko wystąpienia stanu zapalnego niż u osób zdrowych) oraz gdy podawany jest ze składnikami pomocniczymi takimi jak: alkohole stearylowe i cetylowe, kwas benzoesowy, bronopol, czy lanolina (źródło). [su_spacer]

To jak? Używać, czy nie używać?

Skoro na początku wpisu napisałam, że nie ma się czego bać, a póki co podałam same przeczące temu przykłady, to wypadałoby, żebym się z tego wytłumaczyła.

Powyżej opisałam przypadki wyjątkowe – takie, w których kontakt skóry z SLS był ponadprzeciętnie długi lub gdy badano osoby z wcześniej występującymi problemami skórnymi. 

[su_row]
[su_column size=”4/5″]

Przejdźmy teraz do zwykłej i mało ekscytującej sytuacji, czyli przypadku zdrowej osoby biorącej kąpiel. W przeciętnym żelu pod prysznic, czy szamponie do włosów, stężenie SLS wynosi od 10 do 20% (w/v), czyli relatywnie dużo. SLS znajduje się jednak w produktach, które przeznaczone są do natychmiastowego spłukania i – o ile stosujemy się do zaleceń z etykiety – wchodzi w kontakt ze skórą na bardzo krótko. Jeśli tylko nikomu nie przyjdzie do głowy trzymanie szamponu na włosach przez trzy godziny, na skórze delikwenta – o ile w ogóle – pozostaną ekstremalnie niskie ilości SLS, które nie dadzą rady wywołać na niej stanu zapalnego. Ryzyko jego pojawienia się, przy dokładnym spłukaniu produktu, jest tak niskie (nawet u osób borykających się z chorobami skóry), że na rynku europejskim nie ustalono dotychczas żadnego górnego limitu określającego, jak wysokie może być stężenie SLS w produktach do natychmiastowego spłukania. Wpływ na tę decyzję (a właściwie jej brak) ma też fakt, że wrażliwość na SLS waha się w zależności od jego stężenia, miejsca, w które jest aplikowany, składu roztworu, w którym jest rozpuszczany, czasie kontaktu SLS ze skórą oraz częstości jego nakładania. Liczba zmiennych jest tu tak duża, że trudno jest ustalić jedną rozsądną wartość limitującą.

[su_testimonial name=”International Journal of Toxicology”]Both Sodium and Ammonium Lauryl Sulfate appear to be safe in formulations designed for discontinuous, brief use followed by thorough rinsing from the surface of the skin. In products intended for prolonged contact with skin, concentrations should not exceed 1%.[/su_testimonial]

[su_testimonial name=”Environmental Health Insights” url=”http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4651417/”]The review of SLS toxicity profiles confirms that SLS is an acceptable surfactant for use in household cleaning product formulations from toxicological and sustainability perspectives. Years of anti-SLS campaigns have led to consumer concerns and confusion regarding the safety of SLS. Yet, the primary concern – that SLS has potential for being irritating to the eyes and skin – can be easily addressed by proper formula development and appropriate irritation testing performed by the product manufacturers.[/su_testimonial]

[/su_column]
[su_column size=”1/5″]

[su_icon_text icon=”icon: lightbulb-o”]Ciekawostka! Na swojej stronie, Lush podaje (i tłumaczy dlaczego tak jest), że w produkowanym przez nich szamponie w kostce, zwartość SLS dochodzi do 90%[/su_icon_text]

[/su_column]
[/su_row]

W ramach ciekawostki zdradzę wam, że sama stosuję szampon bez SLS. Po prostu znalazłam taki, po którym włosy nie wypadają mi garściami (a niestety, jeśli nie chucham i nie dmucham na skórę mojej głowy, lenię się bardziej niż kot w środku lata) i akurat nie ma on w składzie SLS. Fakt jest jednak taki, że w skład tego specyfiku wchodzi kilkanaście innych substancji i nie mogę powiedzieć na sto procent, że to akurat brak SLS ma zbawienny wpływ na moją skórę.

Czyli tak jak zawsze – zamiast paniki, polecam zdrowy rozsądek. Jeśli nie narzekasz na przesadnie suchą i wrażliwą skórę, jej stany zapalne są ci obce, nie cierpisz na AZS, a egzemę widziałaś tylko w Google grafice, póki co nie musisz mieć obaw co do zasadności stosowania SLS.

No, chyba że rozprowadzasz na ciele żel pod prysznic, a potem przez następne trzy dni zapominasz go z siebie spłukać. W tej sytuacji źródłem twoich problemów prawdopodobnie nie jest jednak butelka z mydłem i szamponem:)

[su_icon icon=”icon: heart”]Buzi![/su_icon]

24 odpowiedzi na “SLS: bać się, czy się nie bać? Oto jest pytanie!”

  1. Akasza pisze:

    Bardzo pomogłaś mi tym postem! Nie stosuję SLSów w szamponach od dawna bo nie lubią się z moimi włosami ale nie pomyślałam, że mogą mieć zły wpływ na skórę ciała. Jestem atopowcem i mam dość duży problem z przesuszeniem skóry ale jakoś nie wpadło mi do głowy żeby zmienić mydła. A to może być przełomowy krok :)

  2. Kasia Gandor pisze:

    Ups. Właśnie zauważyłam, że zrobiłam błąd w tym zdaniu:

    Fakt jest jednak taki, że obok SLS, w skład tego specyfiku wchodzi kilkanaście innych substancji i nie mogę powiedzieć na sto procent, że to akurat brak SLS ma zbawienny wpływ na moją skórę.

    Miało ono brzmieć:

    Fakt jest jednak taki, że w skład tego specyfiku wchodzi kilkanaście innych substancji i nie mogę powiedzieć na sto procent, że to akurat brak SLS ma zbawienny wpływ na moją skórę.

    I będzie tak brzmieć, ale dopiero za pięć godzin, gdy wrócę do domu u odzyskam dostęp do komputera:)

  3. Ula pisze:

    Dzięki wielkie za ten post ! Od jakiegoś czasu przeszukiwałam net pod kątem rzetelnych informacji na temat SLS, ale głównie spotykałam się z postami siejącymi panikę, czego ten SLS nie robi… Podczas gdy trudno znaleźć dobre kosmetyki bez SLSu które nie plączą mi włosów. Mam włosy szybko przetłuszczające się i delikatne. Dzięki Twojemu postowi wiem, że nie muszę się aż tak obawiać SLSu ;)

    • SLS nie jest odpowiedzialny za nieplątanie włosów :) tylko za dobre zmywanie i oczyszczanie skór głowy i włosów w przypadku szamponu, więc w szamponach które stosowałaś musi brakować innego składnika, który pozwala na mniejsze plątanie włosów to może być np dimeticone (pochodne sylikonów ułatwiają rozczesywanie włosów) lub np keratyna, może obciążać włos, ale ułatwia jego rozczesywanie.

  4. Maria pisze:

    Ok, a jak z częstotliwością? Czy można się od takiego biednego szamponu uczulić przez sam fakt używania go np. codzień? Czy już sam fakt, że jest od razu spłukiwany, ratuje nas przed podrażnieniem? Buzi!

  5. Young Wife pisze:

    Świeeeetny post i masa przydatnych informacji! Czasem przychodzi pewna moda na mówienie czemuś „tak” albo „nie” – większość ludzi po prostu temu ulega, nie interesując się, co w istocie leży u podwalin tematu. PS. Kasiu, dasz znać, co to za szampon? Mi też ostatnio wyłażą włosy z głowy na potęgę i może ten kosmetyk sprawdzi się też u mnie ;-)

  6. Paulina Angelika Kulik pisze:

    Po lekturze posta mam 2 wnioski:
    1. Zawsze załóż rękawiczki do zmywania naczyń (stężenie SLS pewnie jest duże, a zmywać mogę i 1.5h)

    2. Składy szamponów to skomplikowana sprawa. Wspomniałaś o alkoholu cetylowym (składnik, którego się nie obawiam, jest nawilżający o ile dobrze pamiętam), a wiele kosmetyków do włosów go zawiera. Zapewne reakcje na szampony zależą od konkretnej mieszanki, a nie od jednego składnika.

    Na moje pozytywne spojrzenie na SLS zawsze wpływał fakt, że w większości leczniczych szamponów znajduje się on na liście składników zaraz po wodzie. Do tego szampon taki trzeba trzymać kilka minut na głowie.
    Na negatywne, że podobnie jak po żelu pod prysznic i nienałożeniu na skórę balsamu, swędzi mnie skóra (przesuszenie?). Kremów do skóry głowy póki co za wielu nie widziałam, więc osobiście nie wpadam w panikę na widok SLS, ale wolę żeby był dalej na liście.
    Dzięki za analizę tematu ♡

    • Kasia Gandor pisze:

      No właśnie problem jest też tego rodzaju, że zawsze bada się oddziaływanie samego sls na skórę, a danych co do wpływu sls w mieszance z innymi substancjami jest bardzo mało:(

      • Dziewczyny pamiętajmy jeszcze że teraz znacznie częściej stosuje się SLES lub ALS (Ammonium Lauryl Sulfate). Więc to mogę być dobre spc dla tych bardziej wrażliwych. A SLS, SLES lub ALS w obecności innych składników powierzchniowo czynnych stają się bardziej łagodne dla skóry, i taki właśnie „zabieg” z mieszaninami często stosowany jest w kosmetykach właśnie z tego względu. Pozdrawiam :)

  7. Marre pisze:

    Jako atopowiec aż tak SLS się nie obawiam, bo nawet jeśli mnie ono „uczula”, to prawdopodobnie robi to równocześnie kilka innych składników danego specyfiku ;)

    • viki pisze:

      witam w klubie atopowców :) dobranie kosmetyków do mojej skóry to jakiś horror, więc fakt, ja też już sie sls nie przejmuje ;)

  8. Kasia, rewelacyjny wpis, lowja! No i świetny układ tekstu :)
    Ja tam lubię SLS – używam z umiarem, ale jeśli stosujecie olejowanie włosów, szampon z SLS jest niezawodny, aby zmyć nadmiar oleju raz na dwa tygodnie (według włosomaniaczek to tzw. szampony oczyszczające).

  9. przydatny post, ciężko znaleźć w internetach rzetelne informacje na ten temat.

  10. Asia pisze:

    Kasiu jaki to szampon? Być może sprawdzi się u mnie, bo też mam problem z wypadaniem włosów :(

  11. Też używam szamponu bez SLS, bo włosy są po nim mięksiusie. Ale żel pod prysznic akurat nie robi dla mnie różnicy. ;)

  12. Dodam jeszcze, że producenci często wykorzystują fakt, że SLES/SLS ma zamienniki, które działają równie silnie, ale nie są SL(E)S-em, a więc na opakowaniu można dumnie ogłosić „BEZ SLS!!!”. Te zamienniki to np. SMS (Sodium Myreth Sulfate), czy właśnie SCS (Sodium Coco-Sulfate).
    SCS to w zasadzie to samo co SLS, czyli teoretycznie jest mocniejszy niż SLES, u mnie tak też działa.
    Osobiście staram się stosować szampony, w których na 2 i 3 miejscu są dwa różne detergenty: SLES + betaina lub jakiś glukozyd (laurylowy, decylowy) + betaina, lub SLES + glukozyd. Wtedy szampon domywa wszystko, a jednocześnie jest odpowiednio łagodny.
    „Mocy zdzierającej” dużo dodaje moim zdaniem dodatek soli w szamponie. Przykład – najtańsze szampony typu Ewa Nature Style, skład: Aqua, SLES, Sodium Chloride i reszta dalej. Taki szampon świetnie się u mnie sprawdza przed proteinowaniem włosów celem mocniejszego oczyszczenia i otwarcia łusek, no i przed farbowaniem.

  13. Marta Kluska pisze:

    Staram się rozsądnie podchodzić do SLS i raczej go wykluczam w kosmetykach. Stąd od lat stosuję szampony Biovax, które nie zawierają tych substancji. Zdecydowanie bardziej nie służą mi płyny do kąpieli, które podrażniają i wysuszają mi skórę.

  14. Bardzo przydatny artykul!Dziekuje! Staram sie racjonalnie podchodzic do kosmetykow, jednak czytam sklady i im mniej chemii tym bardziej jestem zadowolona..Sama probowalam znalezc wiecej informacji na temat SLS, a opinie sa podzielone..Mam podobny problem ze skora glowy. nie jestem alergikiem,ale szampony sa moja zmora..Musze wybierac delikatne, takie ktore nie przesusza mi skory glowy, bo inaczej podobnie jak u Ciebie :) Z drugiej strony wlosy mi sie przetluszczaja, wiec tez wymagaja porzadnego mycia…Dlatego bardzo ciezko znalezc mi szampon idealny. Ostatnio odkrylam serie kosmetykow SUKIN i sa rewelacyjne. Pozdrawiam!

    • Emilia Agnieszka Winczewska pisze:

      osobiście z najbardziej naturalnych szamponów do włosów polecam hinduskie w proszku dla mnie są super więc jak komuś nie przeszkadza zapach i nie ma alergii na zioła w składzie to może spróbować dodatkowo załatwiają sprawę masażu skóry głowy i odżywienia więc wbrew pozorom są dobre dla leniwych żeby wychodziło taniej czasami mieszam z proszkiem z orzechów piorących

  15. Bardzo fajny tekst :)
    Trafiłam tu przez Share Week i dziwię się, że tak późno, bo Twój blog jest idealnie w moim klimacie! Też mam doświadczenie w pracy naukowej, piszę o pielęgnacji skóry i włosów.

    Ja raczej unikam SLS, mam wrażenie, że takie mocne detergenty za mocno oczyszczają skórę, nie dając jej wypracować równowagi. Co o tym sądzisz?

  16. Marcelina Chalcarz pisze:

    Ja uważam że lepiej unikać, ale też bez przesady. Myjąc włosy delikatnymi szamponami można zauważyć dużą zmianę w kondycji włosów, ale powinno się raz na jakiś czas oczyścić włosy szamponem z SLS choćby z nadmiaru ciężkich silikonów. Używam też od jakiegoś czasu mydła w płynie bez SLS i SLES i zauważyłam że moja skóra jest znacznie mniej przesuszona.
    Trzeba też uważać aby nie zamienić SLS na inną, mocną substancje myjącą np. MLS czy SCS

  17. Lilijka pisze:

    Ja mam niestety nadmiernie sucha skore, wiec dla mnie SLS to jest masakra. Po niektorych środkach na czyszczenie twarzy moj nos wygląda jak puzzle z łuszczącej sie skory :|

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.