Jeśli nie bawisz się w Sherlocka i nie namierzasz go z ogromną uwagą, prawdopodobnie masz z nim do czynienia każdego dnia. Jest w jedzeniu, kosmetykach, świeczkach, biopaliwach. Szacuje się, że około 10% produktów z supermarketowych półek ma go w składzie – od margaryny, przez czekoladę, chipsy, smarowidła do chleba, aż po masła do ciała, szampony i detergenty. W ostatnim czasie mówi się o nim prawie tak dużo jak o Kim Kardashian – i słusznie. Kwestia oleju palmowego, bo to o nim sobie dzisiaj pogadamy, jest ważna. [su_spacer]
Superolej
Swoje szerokie rozprzestrzenienie olej palmowy zawdzięcza kilku cechom. Przede wszystkim jego produkcja jest tania (najtańsza spośród wszystkich tłuszczy świata) i wydajna – zarówno miąższ jak i nasiona olejowca gwinejskiego zawierają w sobie ponad 70% łatwo dostępnego tłuszczu. Po drugie – jako jeden z nielicznych olejów roślinnych w prawie połowie składa się z tłuszczów nasyconych, co sprawia, że w temperaturze pokojowej ma stałą konsystencję, a to czyni go dobrym kandydatem na składnik margaryn, maseł orzechowych, kakaowych i innych smarowideł, które nie chcą być tymi złymi i zawierać tłuszczów utwardzanych. Palmowego oleju po prostu utwardzać nie trzeba. Z drugiej strony niska temperatura topnienia sprawia, że nadaje się dobrze do produkcji wszelkiego rodzaju glazur, polew i produktów o kremowej konsystencji. Dobrze sprawdza się także jako substrat w produkcji roślinnych domieszek do paliw. Olej palmowy jest dobrym źródłem kwasu palmitynowego (zawiera go 43,5%) i jest dlatego wykorzystywany przez przemysł kosmetyczny i chemiczny do produkcji mydeł na bazie palmitynianu potasu i sodu. Kosmetyka wykorzystuje go także do produkcji baz do szminek, pomadek, błyszczyków, czy innych kolorowych kosmetyków w kremie. [su_spacer]
Wszystkie te właściwości czynią z oleju palmowego najszerzej wykorzystywany tłuszcz roślinny na świecie. [su_spacer]
Szacuje się, że w 2012 roku dochód producentów oleju palmowego z samej tylko Indonezji i Malezji, które to kraje są dwoma największymi eksporterami tego surowca, wyniósł 40 miliardów dolarów. W 2008 roku świat skonsumował niemal 50 milionów ton oleju palmowego, a szacunki FAO wskazują na to, że jeśli szalone tempo wzrostu zapotrzebowania na olej utrzyma się na poziomie z ostatnich dziesięciu lat, do 2020 roku popyt na niego podwoi się, a do 2050 – potroi. W skrócie – pochłaniamy niewyobrażalnie wielkie ilości tłuszczu z olejowca gwinejskiego. Największymi jego odbiorcami, zgodnie z raportem WWF, są Unilever, Nestlé, Procter & Gamble oraz Henkel. [su_spacer]
W czym problem?
Olej palmowy w nierafinowanej postaci ma czerwone lub żółtawe zabarwienie (jest bardzo bogaty w karoteny), zawiera sporo witaminy E, trochę fitosteroli i kilka innych dobroczynnych składników. Nie w takiej formie widujemy go jednak na sklepowych półkach, ponieważ jest on poddawany uprzedniej rafinacji, na skutek której traci zabarwienie i zapach i staje się surowcem gotowym do wszechstronnego zastosowania. Spożywanie oleju palmowego było w niektórych badaniach powiązane ze zwiększonym ryzykiem wystąpienia chorób układu krążenia oraz serca, ale pełnej zgodności co do jego negatywnego wpływu na zdrowie póki co brak. Generalnie jednak z uwagi na dużą zawartość tłuszczy nasyconych, lepiej jest nie przesadzać z jego ilością w diecie. Nierafinowany olej palmowy sprawdza się za to bardzo dobrze jako kosmetyk – ma właściwości nawilżające i antyoksydacyjne.
W całej sprawie z kontrowersjami wokół oleju to nie aspekty dietetyczne wysuwają się na pierwszy plan.
Olejowiec gwinejski, roślina, z której pozyskuje się tłuszcz palmowy, ma określone wymagania życiowe i rośnie tylko w klimacie, w którym zarówno temperatura jak i wilgotność utrzymują się na stale wysokim poziomie. Czyli dokładnie tam, gdzie rosną także lasy deszczowe. Wraz z rosnącym zapotrzebowaniem na olej palmowy, powiększać muszą się tereny uprawne, a gdy brakuje na nie miejsca, karczuje się lasy. Pomiędzy 2002 a 2012 rokiem Indonezja straciła (głównie na rzecz plantacji olejowca) ponad 6 milionów hektarów pierwotnych lasów, których nigdy nie uda się odzyskać. Obecnie zdetronizowała ona nawet samą Brazylię, jeśli idzie o tempo wylesiana – co roku traci około 840 tysięcy hektarów lasów (choć raport ONZ mówi o powierzchni nawet 1,1 miliona hektarów), podczas gdy w Brazylii wielkość ta jest dwukrotnie niższa i utrzymuje się na poziomie około 460 tysięcy hektarów rocznie. Plantacje olejowca w samej tylko Indonezji zajmują powierzchnię równą 9 milionom hektarów.
Wylesianie niesie ze sobą mnóstwo nieciekawych skutków. Po pierwsze – utratę bioróżnorodności i stworzenie poważnego zagrożenia dla wielu gatunków roślin i zwierząt oraz postawienie pod znakiem zapytania ich przetrwania. W najgorszej sytuacji znajdują orangutany, tygrysy i nosorożce sumatrzańskie. Te pierwsze, krytycznie zagrożone, tracące przestrzeń do życia na skutek karczowań, pożywienia szukają na plantacjach olejowców, gdzie traktowane są jak szkodniki. W samym 2006 roku pracownicy plantacji zabili 1500 osobników. Jak twierdzi raport ONZ, istnieje spore ryzyko, że do 2020 roku poza chronionymi obszarami nie pozostaną żadne dziko żyjące orangutany.
Wycinka lasów, poza tym, że pozbawia nas producentów tlenu, sama w sobie uwalnia do atmosfery duże ilości CO2. Z lasu najpierw wycinane są bowiem największe drzewa, a cała reszta drobniejszych roślin jest po prostu wypalana. Szacuje się, że z jednego hektara tak potraktowanej przestrzeni uwalnia się 6 tysięcy ton CO2, co ma swój udział w nadmiernej emisji gazów cieplarnianych. Wprowadzanie monokultur na ogromnych obszarach wiąże się także z erozją gleby i jej odwadnianiem.
Druga strona medalu jest jednak taka, że niespełna połowa produkcji oleju palmowego w Indonezji i Malezji spoczywa na barkach drobnych gospodarstw, uprawiających nie więcej niż 50 hektarów ziemi. W miażdżącej większości są to biznesy rodzinne, a dla lokalnych społeczności, które na nich polegają, likwidacja plantacji oznacza szybki powrót do biedy. Kolejna sprawa jest taka, że świat potrzebuje paliwa, a zasoby tych kopalnych nie są nieskończone. Olej palmowy póki co jest najlepszym surowcem do produkcji biodiesla. [su_spacer]
I co teraz?
Szacuje się, że produkcja oleju do celów wyłącznie spożywczych może być kontynuowana, prowadzona w zrównoważony sposób i bez uszczerbku dla natury. Problem pojawia się raczej tam, gdzie w rachunek wliczane są także plantacje olejowców, których plon przeznaczany ma być na domieszki do paliw.
W przypadku oleju palmowego prawda leży pewnie gdzieś pośrodku.
Swoją rację mają organizacje pozarządowe, takie jak Greenpeace, czy WWF, które zaciekle wojują w jakby nie było słusznej sprawie – raz utraconych lasów i gatunków nie uda się odzyskać, a żaden zysk nie powinien być usprawiedliwieniem dla dewastacji przyrody. Z drugiej strony niepozbawione rozsądku są też głosy producentów, którzy jeśli mieliby przestać polegać na oleju palmowym, musieliby po pierwsze znacząco podnieść ceny swoich produktów, a po drugie szukać jego zamienników. Czy produkcja syntetycznych substytutów oleju oraz uprawa innych roślin oleistych w ostatecznym rozrachunku byłaby bardziej ekologicznym rozwiązaniem? Nie wiadomo – na korzyść pozostania przy oleju palmowym przemawia tu ogromna wydajność jego produkcji. Trzecia – i chyba najbardziej paląca – sprawa to produkcja biodiesla, która musi być kontynuowana, ale nie za bardzo wiadomo, jak ją zrównoważyć. [su_spacer]
Co mogę zrobić?
Kupując produkty z olejem palmowym, możesz szukać na opakowaniach certyfikatów, takich jak Green Palm, które poświadczają, że pochodzi on z plantacji prowadzonych w zrównoważony sposób. Możesz śledzić poczynania Roundtable on Sustainable Palm Oil – organizacji, która jednoczy interesariuszy z różnych sektorów przemysłu i ma za zadanie kierować produkcję oleju palmowego na takie tory, by prowadzona była ona w sposób rozsądny i zadowalający tak obrońców przyrody, jak i przedstawicieli biznesu. Więcej poczytaj tu.
Unikanie oleju palmowego, tak jak w jedzeniu jest jeszcze dość proste (od grudnia 2014 roku na terenie UE wprowadzono przepisy zobowiązujące producentów do określania, z jakich roślin pochodzą tłuszcze stanowiące skład produktu, dzięki czemu olej palmowy nie może się już ukrywać pod nazwą tłuszcze/oleje roślinne), tak w przypadku kosmetyków i domowej chemii, staje się trudne – na opakowaniach uwzględnia się jedynie ostateczne związki chemiczne, a nie surowce, z których je pozyskano. I tak składniki oznaczane jako cetearyl, stearyl, sodium laureth sulphate, czy sodium dodecyl sulphate mogą – choć nie muszą – pochodzić z oleju palmowego.
[su_divider top=”no”]
Choć wydaje się to niewiarygodne, indonezyjskie lasy deszczowe są domem dla 10% wszystkich roślin tego świata, 16% gadów oraz płazów i 17% wszystkich znanych gatunków ptaków.
Trochę głupio byłoby wyrżnąć je wszystkie w imię oleju, nie?
[su_icon icon=”icon: heart”]Buzi![/su_icon]
Właśnie upiekłam ciasto bez ani grama oleju palmowego. Czuję się, jakbym uratowała jednego małego nosorożca!
Zjedz sama całe, aby w pełni świętować zwycięstwo!
Dziękuję!!! <3
Atmosfera polityczna na świecie się zagęszcza, do tego my wyżynamy się nawzajem i swoje własne środowisko… jak to wszystko kiedyś nie pieprznie, to ja nie wiem.
Świetne opracowanie! Dzięki!
Oczywiście wierzę ci, i wiem że masz rację, bo nie tu pierwszy raz się spotykam z tym problemem, ale fajnie by było, jakbyś podawała też źródła z jakich korzystałaś podczas pisania tekstu :)
Właśnie te źródła potwornie mnie męczą. Przy tekstach takich jak ten miałabym litanię dwudziestu-trzydziestu różnych linków z których część pojawiłaby się tylko raz, a część była cytowana kilkakrotnie. I teraz z jednej strony wiem, że powinnam mimo to namęczyć się z wklejaniem tych łącz w odpowiednich miejscach i kolejności, z drugiej potwornie nie chce mi się tego robić, a z trzeciej przeprowadziłam kilka miesięcy temu eksperyment, podając pod tekstami źródła i po miesiącu okazało się, że… nikt w nie nie kliknął, co demotywuje mnie jeszcze bardziej. Przyjęłam więc zasadę: „linki tylko dla tych pytających o szczegóły w komentarzach”.
Wydaje mi się, że własnie tym różni się blogowanie od pisania prac naukowych, nie masz tutaj żadnych reguł i zobowiązań do podawania źródeł itp. Więc to po prostu od czytelnika zależy czy Ci zaufa ;)
Jest mi tak przykro jak o tym myślę :( może to te ciążowe hormony, ale od pewnego czasu jak widzę zdjęcia orangutanów to chce mi się płakać. Ludzie to bestie :(
Unikanie oleju palmowego – mogłoby się wydawać łatwe, ale jak człowiek zechce to wcielić w życie to okazuje się, że nie może kupować około 3/4 ulubionych dotychczas produktów. Wybieranie tych z certyfikatem to chyba najlepsza metoda, podobnie zresztą jak z papierem z certyfikatem pefc/fsc.
Świetna robota z tym tekstem :)
Unikam, choć czasami jest to naprawdę trudne.
Bardzo dobry post, świetnie napisany.
Każdy medal ma swoją dugą stronę i kiedy okazuje się, że jesteśmy w stanie zastąpić w jakiś stopniu ropę naftową olejem palmowym, to okazuje się, że w zamian musimy poświęcić lasy deszczowe. W końcu chęć życia w zgodzie z naturą sprowadza się do tzw. świadomego kupowania różnych produktów, które jest cholernie trudne, bo wszystko powstaje jakimś kosztem. Albo wycinamy lasy, albo zatruwamy rzeki i gleby, albo wykorzystujemy dzieci w Burmie i bardzo ciężko jest bilansować zyski i straty. Także tego, status związku ja + ekologia: to skomplikowane.
Nie używam od 2 lat, żyję i mam się świetnie. Mam się jeszcze świetniej myśląc, że nie wspieram tego okrutnego biznesu.