Naturalne, czyli lepsze?

26-11-2015
Pomyślcie sobie, o wszystkich chemikaliach, z którymi mamy na co dzień do czynienia. O niezliczonych substancjach chemicznych, od których nie możemy uciec i na które jesteśmy narażani bez przerwy, a ekspozycji tej praktycznie nie da się uniknąć, niezależnie, czy nam się ona podoba, czy nie. Pomyślcie, o wszystkich tych związkach, bez  których życie wyglądałoby zupełnie inaczej. Na przykład o… wodzie, azocie, tlenie i glukozie. [su_spacer]

Wait. Że co?

Tak jest. Woda, powietrze, którym oddychamy, wszystko, z czym mamy do czynienia to związki chemiczne. Substancje. Chemikalia. Nie ma na tym świecie żadnej materii, która nie składałaby się z atomów i nie mogła być rozpatrywana w kategoriach chemii. [su_spacer]

Idea, zgodnie z którą to, co pochodzenia naturalnego jest automatycznie lepsze od tego, co pochodzenia syntetycznego, jest jednym wielkim nieporozumieniem.

Nie da się z góry, w abstrakcyjnych i ogólnych kategoriach, filozofować na temat właściwości wszystkich substancji z niewyobrażalnie dużych grup, jakimi są produkty naturalne i syntetyczne. Jeśli zejdziemy na poziom konkretnego związku – owszem, wtedy możemy dyskutować, porównywać i sprawdzać, czy pod względem wpływu na zdrowie lub środowisko, dana cząsteczka wykazuje inne właściwości w przypadku, gdy została wyprodukowana przez człowieka, niż wtedy gdy jej powstanie odbyło się bez jego ingerencji. Możemy też spierać się o to, który z dwóch precyzyjnie określonych związków wykazujących podobne właściwości, jest lepszy w jakimś aspekcie – naturalny, czy zsyntetyzowany przez człowieka?

Nie jest tak, że wszystko, co naturalne jest zawsze dobre. Arszenik to naturalnie występujący minerał. W 100% naturalna jest pleśń, która porasta jedzenie, czyniąc je niezdatnym do spożycia, zupełnie naturalna jest również aflatoksyna wykazująca działanie mutagenne i hepatotoksyczne, naturalne są różnego rodzaju toksyny bakteryjne, w tym botulina wywołująca paraliż mięśni i (w dostatecznie wysokiej dawce) śmierć przez uduszenie, hemolizyna wywołująca rozpad czerwonych krwinek, albo cyjanotoksyny atakujące hepatocyty. Muchomor sromotnikowy także jest absolutnie naturalny, a jednak nikt nie chciałby pomylić go z pieczarką. Naturalne pochodzenie mają też kokaina oraz alkohol.

Słyszeliście kiedyś o zasadzie głoszącej, że jeśli nie umiesz wypowiedzieć nazwy jakiegoś składnika z listy znajdującej się na etykiecie produktu, nie powinieneś go kupować, ponieważ oznacza to, że nie jest on zdrowy? Cóż, a potraficie bez zająknięcia przeczytać nazwy wszystkich poniższych związków?

Żródło: klik.

Żródło: klik.

Dlaczego o tym piszę?

Na pewno nie dlatego, by dyskredytować wszystko, co naturalne i wychwalać przetworzone jedzenie, syntetyczne kosmetyki i wdychanie powietrza z dodatkiem trujących gazów, bo od tego jestem daleka jak Białystok od reszty świata. Irytująca jest natomiast tendencja do nazywania chemią i chemikaliami tego, co niezdrowe i szkodliwe. Nieporozumieniem jest, gdy na etykiecie przeróżnych produktów widnieją napisy wieszczące, że dana rzecz nie zawiera w swoim składzie chemikaliów. W takim razie co znajduje się w środku? Próżnia? A już bardzo nieczystym zagraniem jest pozycjonowanie produktów jako ekskluzywnych i droższych niż ich przeciętne odpowiedniki, tylko dlatego, że zawierają one naturalne składniki. Jeśli dysponujemy rzetelnymi badaniami potwierdzającymi, że dla tego akurat składniku i tego konkretnego aspektu jego działania, lepszym wyjściem jest używanie wersji naturalnej niż syntetycznego zamiennika – jestem ostatnią osobą, która będzie się czepiać. Jeśli natomiast koronnym argumentem producenta mającym potwierdzić ponadprzeciętną wartość i cudowne właściwości specyfiku, jest fakt, że znajdują się w nim naturalne składniki, czuję się traktowana jakbym była niespełna rozumu.

Żywienie i kosmetyka nie są niestety proste jak budowa cepa, nie da się wpakować wiedzy z ich zakresu w żadne zero-jedynkowe ramki, a liczba i sposób interakcji stosowanych w nich związków chemicznych z naszymi organizmami jest niewyobrażalnie wielka. Jedno wiadomo za to na pewno – wszyscy jesteśmy chemią i nie mamy żadnych szans, by od niej uciec. Zresztą, po co mielibyśmy to robić?

[su_panel text_align=”center” url=”http://kasiagandor.com/2015/07/szybka-zagadka-czy-na-pewno-wiesz-co-jesz/”]PRZECZYTAJ TEŻ: Czy na pewno wiesz, co jesz?[/su_panel]

[su_icon icon=”icon: heart”]Buzi![/su_icon]

10 odpowiedzi na “Naturalne, czyli lepsze?”

  1. maonna pisze:

    „…jestem daleka jak Białystok od reszty świata.” – jako mieszkanka Białegostoku dziwnie się poczułam po przeczytaniu tego tekstu. Niby zabawny, ale jednak jakoś nie.
    Reszta tekstu super :)

    • Filemona pisze:

      Właśnie też nie rozumiem, dlaczego Białystok. Ja jestem z Chełma, a to jeszcze mniejsze miasto i jeszcze dalej na wschód… Mam dystans do siebie i jakoś strasznie mnie to nie razi, ale właśnie też poczułam się z tym dziwnie.

      • Kasia Gandor pisze:

        Misie, zluzujcie. Beka z Białegostoku niczym nie różni sie od beki z warszawskich słoików, poznańskiego skąpstwa, wiz do sosnowca i powietrza w Krakowie. Jest po prostu miłym prztyczkiem w nos, a nie chamskim wyśmiewaniem. Kocham was mimo tego, ze mieszkacie na końcu świata. Dystans nie zepsuje naszej relacji <3

        • Filemona pisze:

          Warszawskim słoikiem zarazem też jestem, ale do żartów z tego już się przyzwyczaiłam i sama się z tego śmieję. :D Białystok jakoś nie wydawał mi się częstym obiektem tzw. beki i pewnie stąd moja chwilowa konsternacja.

  2. Ana pisze:

    I stało się… Przeczytałam Twojego bloga od ostatniej kropki pierwszego postu do pierwszej wielkiej litery tego tutaj! Zdobytych informacji, wybuchów śmiechu, zwalczonych ochot na nutellę i zapisanych na dysku kasirysików nie zliczę, a pod wieloma opiniami podpisuję się wszystkim, czym tylko mogę :) Jesteś super!

  3. Gosia Rutkowska pisze:

    Skład jajka z niespodzianką jest prostszy od kurzego.

  4. Podoba mi się ten wpis. Kurcze.

    Słyszałam ostatnio taki argument – czy człowiek jest przystosowany do kontaktu z substancjami, z którymi nigdy wcześniej nie miał styczności, ponieważ naturalnie nie występują w przyrodzie? Czy można powiedzieć, że te substancje, w takiej, czy innej ilości (i w jakiej?) nie będą wykazywały negatywnego wpływu na nasze zdrowie? Tak, jak z ADI – zgodnie z aktualnym stanem wiedzy. A ten jutro może się zmienić.
    Czy jak napychamy w siebie konserwanty, słodziki, barwniki, to czy mimo braku objawów zatrucia nie można mówić o ich negatywnym wpływie na zdrowie?

    A teraz bardzo podoba mi się argument czy pochodzenie substancji wpłynie na sposób jej działania. Toż to jest niesamowicie fascynujące!

  5. ’Nieporozumieniem jest, gdy na etykiecie przeróżnych produktów widnieją napisy wieszczące, że dana rzecz nie zawiera w swoim składzie chemikaliów. W takim razie co znajduje się w środku? Próżnia?’ <3
    Będę cytować, ok? ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.