Witamina C i aminokwasy, czyli śmiercionośne chemikalia w jedzeniu

Przeczytajcie uważnie poniższą listę chemikaliów, bo to, co zaraz wam o niej napiszę, na zawsze odmieni wasze życie. [su_spacer]

Woda, tłuszcze roślinne, mieszanina amylozy i amylopektyny, kwas nikotynowy, E306, E101, kwas pantotenowy,

7,8-dimetylo-10,2,3,4,5-tetrahydroksypentylobenzopterydyno-2,4-dion,

kwas 5-2-oksoheksahydrotienoimidazol-4-pentanowy,

E300, kwas Z-oktadek-9-enowy i wiele, WIELE innych.

[su_spacer] Nie wygląda to za dobrze, co? Tymczasem całą powyższą litanią chemikaliów faszerujecie się każdego dnia. Nieświadomie. Regularnie. Nie wiedząc, co czynicie. Wszystkie powyższe substancje znajdują się bowiem w… jabłku.

AppleGMO-syringe

Czemu o tym piszę?

Trafiłam dziś w internecie na wspaniały artykuł. Pisany z polotem literackim dorównującym tekstom piosenek Dody, traktujący o chlebie z supermarketów. Tym wypiekanym na miejscu, do którego stosuje się drożdże w szaliczkach. Jego autorka zaalarmowała swoich czytelników i zdradziła im wielki sekret – owo pieczywo jest sztuczne. Nie ma w nim śladu zakwasu, nie wypiekali go podhalańscy piekarze w piecach opalanych świeżo ściętym dębem, a tuż obok nie było ani jednego młyna z wiatrakiem. Nawet poletka ze zbożem nie było. Bieda, panie, a nie chleb.

Na dowód tych tez, we wpisie przytoczone zostały złowieszczo brzmiące nazwy chemikaliów, które czają się w pachnących bułkach. Na Liście Grozy widniały:

  • l-cysteina,
  • kwas askorbinowy (E300),
  • enzymy.

I gdy już miałam biec do kuchni, by rytualnie spalić całą zawartość szafek i lodówki, dotarło do mnie, że mówiąc po polsku, autorka postraszyła swoich czytelników następującymi truciznami:

  • aminokwasem niezbędnym do życia (zawartym też w rybach, orzechach, białym serze i brokułach; często reklamowanym jako składnik niezbędny do szybkiego wzrostu włosów i paznokci),
  • witaminą C (tak, to ona ma oznaczenie E300) oraz
  • enzymami, które znajdują się w praktycznie każdym rodzaju pożywienia, które nie zostało przetworzone. Złowieszcze enzymy czają się w świeżych owocach, warzywach, naszych żołądkach i jelitach. Ty sam, drogi czytelniku, tylko dziś wyprodukowałeś mniej więcej półtora litra śliny, w której znajdowała się amylaza – enzym, którego zadaniem nie jest podstępne zabicie cię, lecz strawienie części cukrów zawartych w pożywieniu. [su_spacer]

Podaj trudną nazwę i błyszcz

Śmieszy mnie, choć po części także przeraża, z jak wielką łatwością można samozwańczo przyznać sobie tytuł eksperta ds. żywienia, a następnie manipulować informacjami, lub po prostu tworzyć wokół własnej osoby wrażenie autorytetu, tak naprawdę nie mając bladego pojęcia, co się wygaduje. Nie potrafię uwierzyć, że w całej tej obsesji węszenia spisku na każdej półce w Lidlu, dotarliśmy do punktu, w którym w rolę substancji, której należy się obawiać, wszedł już nawet nie znienawidzony przez wszystkich gluten, ale stara, poczciwa witamina C.

To co następne – [su_tooltip style=”tipsy” position=”north” shadow=”yes” title=”” content=”witamina B1″]aneuryna[/su_tooltip], [su_tooltip style=”tipsy” position=”north” shadow=”yes” title=”” content=”witamina D3″]cholekalcyferol[/su_tooltip], czy może [su_tooltip style=”tipsy” position=”north” shadow=”yes” title=”” content=”woda”]monotlenek diwodoru[/su_tooltip]?

Zobacz też:

[su_panel background=”#2b9cc7″ text_align=”center” url=”http://kasiagandor.com/2015/01/jesz-chemie-smarujesz-sie-chemia-jestes-chemia/”]JESZ CHEMIĘ. SMARUJESZ SIĘ CHEMIĄ. JESTEŚ CHEMIĄ.[/su_panel]

[su_panel background=”#2b9cc7″ text_align=”center” url=”http://kasiagandor.com/2015/02/7-rzeczy-ktore-powinnas-wiedziec-by-odsiac-pseudonaukowe-rewelacje-od-rzetelnych-informacji/”]JAK ODSIAĆ PSEUDONAUKOWE REWELACJE OD RZETELNYCH INFORMACJI?[/su_panel]

[su_icon icon=”icon: heart”]Buzi![/su_icon] [su_spacer]

20 odpowiedzi na “Witamina C i aminokwasy, czyli śmiercionośne chemikalia w jedzeniu”

  1. Magdalena Krukowska pisze:

    Czy to była amerykańska blogerka Food Babe, która jest ostatnio pośmiewiskiem tych, którzy mają jakieś pojęcie o temacie, czy też ktoś z rodzimego podwórka?

  2. brudnakasia pisze:

    Tak samo jak z reklamami doskonałych kremów i innych inteligentnych kosmetyków. Wystarczy kilka trudnych nazw, chwytliwy i koniecznie wielosylabowy związek chemiczny, mądrze brzmiąca nazwa i może wzór chemiczny na opakowaniu. I już mamy wrażenie, że kupujemy niesamowity produkt, tworzony w laboratoriach w ściśle strzeżonej tajemnicy przez profesorów i naukowców, którzy spędzili całe życie by stworzyć tę magiczną recepturę i przelać ją do słoiczka, by po jednym jej stać się nieśmiertelni.
    lol

  3. Suzana pisze:

    Z l-cysteiną problem zdaje się leżeć w tym, że w mrożonym cieście znajduje się taka wytworzona sztucznie, a sam sposób jej produkcji (z kaczych piór lub ludzkich włosów) nie zachęca do jedzenia.

  4. Kamila pisze:

    Od pewnego czasu nie czytam nic poza publikacjami naukowymi i nielicznymi magazynami. Po przeczytaniu Twojego tekstu stwierdzam, że to była dobra decyzja.
    Zawsze zastanawiam się jakby to było gdybym nie wybrała biotechnologii i wiedzę czerpałabym właśnie z takich „wyroczni”… brrrrr.

  5. Prun pisze:

    zaczynam bać się monotlenku diwodoru! ostatnio trafiłam na powiazanie ze substancjami radioaktywnymi!!

  6. joule pisze:

    A ditlenek węgla? Słyszałam, że to jest w powietrzu. Chyba czas zacząć chodzić w maseczkach ochronnych, bo inaczej wungiel zacznie nam się osadzać w płucach.

  7. Kasien pisze:

    Też zawsze niesamowicie mnie śmieszy „to sama chemia!”, a właśnie często pod skomplikowanymi nazwami mogą się kryć niegroźne witaminki albo inne dobro.
    PS. W nazwie witaminy B2 warto zostawić nawiasy, które zmieniają odczyt chemicznej nazwy. Teraz „10,2,3,4,5-tetrahydroksy” bije po chemicznych oczach :)

  8. Lucas Mikuc pisze:

    Nie pozostaje nic innego, jak tylko siać swoje zboże na własnej, nietkniętej ziemi (najlepiej takiej nieskażonej, np. z innej planety), wypiekać z niego własny, naturalny chleb, opalając piec własnoręcznie ściętym drzewem (uwaga, siekiera musi być ekologiczna!) i spożywać tylko po uprzedniej dezynfekcji enzymów w paszczy…

  9. prymitywna pisze:

    A moja prosta babcia (zresztą podobnie jak jej matka i babka) przez dziesiątki lat pieczywo robiły z: mąki + wody+ Lactobacillus sp. (z powietrza) + szczypty soli… Ja nie wiem w ogóle jakim cudem Homo sapiens przetrwał ostatnie 200 000 lat bez dodatków funkcjonalnych?! Dobrze, że wreszcie mamy technologów żywności i nareszcie jemy jak ludzie! ;-)

  10. W końcu. Nie wiem, czy to moje szczęście, ale ostatnio co chwilę napotykam się na błędne analizowanie groźno brzmiących nazw.

  11. Michael Thursso pisze:

    Niestety większość blogerek kulinarnych oraz autorek blogów parentingowych to właśnie takie samozwańcze autorytety i wyrocznie. Ja już przestałem się przejmować tymi wszystkimi rewelacjami.

  12. Dominika Skorupa pisze:

    mnie najbardziej zawsze rozkłada na łopatki oburzenie znajomych „tyle tu tego E”, właśnie E300, albo E100 :) bo przecież z zasady E to zło. Nie ważne, że nie rozumiem co czytam:>

  13. Ja rzucam wodę. To sama chemia… jakiś tlenek wodoru…i cholera wie co jeszcze ;)

  14. Asia pisze:

    Mi się wydaje, że to w dużej mierze wina producentów. Bo o ile lepiej by wyglądało opakowanie gdzie na liście składników widniej witamina C zamiast E300? Każdy jeden ,,składnik” posiada tyle różnych nazw, że przeciętny Janusz nie ogarnie ich wszystkich. Ja sama widzą takie zawiłe, chemiczne nazwy na opakowaniach nie mam pojęcia w jakim suahili do mnie mówią i czy mówią mi dobrze, czy raczej próbują ukryć fakt dodania trutki na szczury :<

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.