Czy GMO zawsze jest złe? 5 powodów, dla których inżynieria genetyczna ułatwia nam życie

Mimo że mamy z nim do czynienia na co dzień, wciąż kojarzy nam się źle – z korporacjami, nieuczciwym biznesem, truciem konsumentów i zagrożeniem dla środowiska. Tymczasem modyfikacje genetyczne naprawdę nie są aż takie straszne jak je malują i mogą być wykorzystywane do naprawdę szczytnych celów. Oto kilka z nich! [su_spacer]

Gdy zabraknie mniam, to właśnie GMO może nas uratować

kaboompics.com_Golden grain

Na świecie już teraz głoduje ponad 800 milionów ludzi. Szacuje się, że w ciągu najbliższych dziesięciu lat, liczba Ziemian przekroczy osiem miliardów. Tymczasem powierzchnia naszej planety prawdopodobnie samoistnie się nie zwiększy, nie dając nam tym samym możliwości zwiększenia obszarów pól uprawnych. Skutek? Najzwyczajniej w świecie zabraknie nam jedzenia. Abyśmy wszyscy nie umarli z głodu, wyjścia są dwa. Pierwsze i mało prawdopodobne – cała ludzkość przejdzie na dietę wegetariańską, dzięki czemu znacząca część plonów nie będzie musiała być przeznaczana na wykarmienie kur, krów i świnek, które teraz masowo lądują na naszych talerzach. Wyjście numer dwa – lepiej wykorzystamy dostępne nam powierzchnie i zrobimy coś, by zwiększyć efektywność uprawy roślin i ich plony. To drugie da się zrobić za pomocą GMO. Wyposażając rośliny w geny odporności na szkodniki, herbicydy i niekorzystne warunki (np. susze, czy ubogie gleby) można obniżyć koszty produkcji, znacząco zwiększyć plony i hodować rośliny tam, gdzie dotychczas nie było to możliwe. [su_spacer]

Dzięki GMO nie musimy badać chorób i stosować nowych terapii na sobie

eksperimenti

W przeszłości, aby zbadać jakieś choroby, trzeba było cierpliwie poczekać, aż pożądane przez nas objawy samoistnie wystąpią u jednego ze zwierząt, które hodujemy. Nie dość, że trwało to dłużej niż przerwa na reklamy w TVN, to jeszcze występowało sporadycznie i jednostkowo, a także nie dawało pewności, że badane zwierzę ma dokładnie tę chorobę, o którą nam chodzi. Jeśli symptomy były podobne, można było przyjąć, że pewnie tak. Obecnie jesteśmy już w stanie zaindukować w organizmach zwierząt dokładnie określone zmiany i w związku z tym efektywniej szukać przyczyn i badać przebieg ludzkich chorób, takich jak cukrzyca, otyłość, choroby krążenia i wiele innych. Dzięki technikom modyfikacji genetyczniej udało się uzyskać onko-myszy częściej zapadające na nowotwory, a także myszy z mysim odpowiednikiem choroby Alzheimera.

mysz

[su_spacer]

Farmacja też jest zmodyfikowana

kaboompics.com_Medicines & thermometer

Gdyby nie GMO, apteki byłyby puste jak sklepy w PRL-u. Genetycznie zmodyfikowane organizmy są wykorzystywane do produkcji leków na cukrzycę, zaburzenia wzrostu, osteoporozę, niektóre formy bezpłodności, zapalenia wątroby, raka nerek, stwardnienie rozsiane, czy niewydolność serca. Z wykorzystaniem szalonych, zmutowanych bakterii produkuje się również szczepionki, w tym także tzw. szczepionki DNA, dzięki którym być może uda nam się w końcu powstrzymać wirusa HIV. Antytrombina III – stosowana jako lek przeciwzakrzepowy – jest produkowana przez… transgeniczne kozy.

Grazing-Goats-Wanted

[su_spacer]

Biopaliwa

energia

Pewnie wiecie, że zasoby węgla i gazu ziemnego nie są nieskończone. Tymczasem zużycie energii w skali świata ciągle wzrasta i nic nie zapowiada, by miało się zmniejszyć. Trzeba więc wymyślić sposób na to, by wyprodukować ją w inny, mniej szkodliwy dla środowiska, a jednocześnie maksymalnie wydajny, sposób. Obok elektrowni wiatrowych, słonecznych i jądrowych, nadzieją na to są także biopaliwa. Uzyskano na przykład szczepy zmodyfikowanych genetycznie bakterii, które potrafią wytwarzać bioetanol z niespotykaną nigdzie indziej wydajnością. Biogaz i biodiesel są już od dawna produkowane, jednak – mimo niższych niż konwencjonalne paliwa cen – rynek wciąż nie przyjął ich, głównie z uwagi na niechęć konsumentów. [su_spacer]

Żywność może być jeszcze lepsza dzięki GMO

superryba

Niedawno w USA zatwierdzono do użytku odmianę jabłek, które po przekrojeniu na kawałki nie ciemnieją – ma to znaczenie o tyle, że od teraz nie trzeba już będzie opryskiwać owoców chemikaliami zabezpieczającymi je przed ściemnieniem. Sztandarowym przykładem żywności po tuningu jest także słynny złoty ryż, zawierający geny kodujące prowitaminę A. Powstał on jako remedium na olbrzymi problem niedoboru witaminy A w krajach południowo-wschodniej Azji i potwornie często występującą tam ślepotę dzieci. Niestety nie został wprowadzony na rynek, ponieważ… nie przewiduje się, że zacznie przynosić dostatecznie duże dochody.

Niedawno bardzo głośno było też o zmodyfikowanym genetycznie łososiu AquAdvantage, nazwanym pieszczotliwie FrankenFish. Rybie tej wszczepiono dodatkowy gen kodujący hormon wzrostu i sprawiający, że zwierzę rośnie także zimą (normalne łososie wzrastają tylko wiosną i latem), dzięki czemu wcześniej osiąga pożądane przez hodowców rozmiary. Firma AquaBounty, która od dwudziestu lat stara się o dopuszczenie go do komercyjnej hodowli w USA, uczyniła ze swojego trans-łososia najlepiej przebadaną rybę świata, do tej pory wydając na poświęcone jej badania niespełna 70 milionów dolarów (!) i… stając na skraju bankructwa. Już dwa lata temu FDA wydała oświadczenie, w którym stwierdzono:

[su_testimonial name=”Food And Drug Administration”]In conclusion, all of the data and information we reviewed really drive us to the conclusion that AquAdvantage salmon is Atlantic salmon, and food from AquAdvantage salmon is as safe as food from other Atlantic salmon.[/su_testimonial]

Mimo tego, decyzja o jego dopuszczeniu – która wywróciłaby łososiowy rynek do góry nogami, znacząco obniżając jego cenę – wciąż nie zapadła.

[su_divider top=”no”]

Gdybyście byli jeszcze bardziej głodni wiedzy, w tym miejscu możecie kompletnie za darmo i na pełnym legalu pobrać książkę GMO w świetle najnowszych badań, która doskonale tłumaczy, na czym polegają modyfikacje genetyczne różnych organizmów. Tymczasem w następnym wpisie porozmawiamy sobie o tym, jakie zagrożenia towarzyszą wprowadzaniu GMO do środowiska i komercyjnego obrotu. Co na ten temat mówi prawo, czy trzeba się bać, a jeśli tak, to czego dokładnie i czy zmutowane rośliny naprawdę są w stanie przejąć nad nami kontrolę? Tego wszystkiego dowiecie się już w następnym odcinku!

Zobacz też:

[su_panel background=”#2b9cc7″ text_align=”center” url=”http://kasiagandor.com/2015/01/gdzie-sie-kryje-gmo-5-zmodyfikowanych-produktow-z-ktorymi-zetknnales-sie-w-tym-tygodniu/”]Gdzie się kryje GMO? 5 zmodyfikowanych produktów, z którymi miałeś do czynienia w tym tygodniu[/su_panel]

[su_icon icon=”icon: heart”]Buzi![/su_icon]

30 odpowiedzi na “Czy GMO zawsze jest złe? 5 powodów, dla których inżynieria genetyczna ułatwia nam życie”

  1. asia pisze:

    Obecnie głód na ziemi wynika nie z braku pożywienia, a ze złej dystrybucji.

    • Kasia Gandor pisze:

      Głód na ziemi nie ma jednej przyczyny. Gdyby można było uprawiać ziemię tam, gdzie teraz jest to niemożliwe – bo susze, bo mało wody, bo wiatr i słabe gleby – nie trzeba byłoby pożywienia dystrybuować w ogóle, bo kraje, które teraz je importują, mogłyby hodować je na miejscu, u siebie. Zresztą, jeśli przybędzie nas miliard, a do końca wieku jeszcze jakieś dwa – trzy kolejne, wtedy główną przyczyną głodu będzie po prostu niedostatek papu.

  2. Ostatnio dużo się mówi, że uprawy gmo wcale nie są odporne na szkodniki po kilku latach i konieczny jest kolejny nowy rodzaj zmodyfikowanych nasion, które i tak sie uodpornią na szkodniki. Czytałam, że w USA zaleca się teraz rolnikom płodozmian, bo uprawy gmo zaczęły być mało wydajne, nie mówiąc juz o wyjałowieniu gleby na której wciąż rośnie jeden gatunek roślin. Do tego modyfikowana żywność jest potencjalnie kancerogenna. Jak to jest, ja już nie wiem…

  3. Charlie pisze:

    Na terenach o mało sprzyjających warunkach klimatycznych wystarczyłoby wrócić do uprawy samopszy i płaskurki, to raz. Dwa, naprawdę wierzysz, że Monsanto będzie chociażby próbowało wykorzystać swoje technologie po to, żeby zwalczać głód na świecie? Bo ja nie sądzę, koncerny nastawione są wyłącznie na zarabianie pieniędzy. Głód wynika, jak już ktoś wspomniał, ze złej dystrybucji, która podyktowana jest, a jakże, przez chęci zysku. Ponoć przymierzają się do sprzedaży wyłącznie sterylizowanych nasion. To na pewno nie zlikwiduje głodu, wręcz przeciwnie. Na zakup nasion będzie stać wyłącznie rolnicze molochy, co wiąże się z bankructwem małych, rodzinnych gospodarstw. A z perspektywy naszego kraju, małe, rodzinne gospodarstwa spokojnie pokryłyby zapotrzebowanie na żywność w Polsce. Słyszałam też (muszę zweryfikować informacje, bo pewności nie mam), że GMO wcale nie daje większych plonów, niż rośliny konwencjonalne.
    A co z genami oporności na antybiotyki? Co z codziennym zjadaniem toksyny Bt i pozostałości Roundupu?
    Zwróć uwagę, że toksyna Bt kiedyś wykorzystywana była do oprysków lasów. Oprysk stosowano raz na pięć lat, populacja szkodników obniżała się poniżej progu szkodliwości, a gdy znów wzrosła, powtarzało się oprysk. Teraz szkodniki, ciągle narażone na toksynę, mutują i stają się odporne. Zresztą, na pewno dobrze wiesz, jak działa mechanizm i o co chodzi z genami odporności.
    Rozpowszechnianie genów oporności na antybiotyki niechybnie wiąże się z powstawaniem nowych szczepów bakterii, które ciężko będzie ubić.
    Zahaczę o jeszcze jedną rzecz: terapie genowe. W ustawie o GMO jest zapis, że proceder tyczy się organizmów innych, niż ludzkie. A czym innym, jak nie modyfikowaniem ludzi, jest stosowanie terapii genowych? Które w dodatku są bardzo mało skuteczne i owocują głównie zapadalnością na białaczkę.
    Przyczyna chorób cywilizacyjnych też jest bardzo prosta: zwiększone spożycie cukru i wypchanej glutenem pszenicy. Leczenie jest równie proste: dieta bezglutenowa i ograniczenie cukru. Tu nie ma żadnych czarów, kosztowne terapie nie są potrzebne.
    Nie jestem specem, temat dopiero liznęłam, ale ja to widzę tak: głowom tego świata nie zależy na zwalczaniu problemów cywilizacyjnych, wręcz przeciwnie. A to w ich rękach spoczywa ta niebezpieczna broń, jaką jest GMO i dyktowanie zasad żywieniowych (błędnych). Od drugiej połowy zeszłego wieku w zastraszającym tempie rośnie ilość chorych na cukrzycę, otyłość, nowotwory. To się nie wzięło znikąd. A dziwnie zbiega się właśnie ze zwiększeniem spożycia cukru, z propagowaniem diety opartej na „zdrowych produktów pełnoziarnistych” i mieszaniem w genotypie roślin i zwierząt.
    Ja to widzę czarno i nikt mnie nie przekona do dobrodziejstw GMO, bo nawet jeśli takowe istnieją, to i tak zostanie wykorzystane przeciwko ludziom.

    • Kasia Gandor pisze:

      No tak, musiało pojawić sie i Monsanto. Nie wiem, co takiego ma w planach monstanto. Wiem natomiast, ze bojkotowanie całej gałęzi nauki ze względu na poczynania jednej firmy (które faktycznie są be) jest jak bojkotowanie telefonii z uwagi na to, ze Apple produkuje iphony za 100dolarow, a sprzedaje za tysiąc. To dwa zupełnie rożne poziomy i mieszanie ich jest logicznym błędem.

      Co do oprysków – nie da sie od nich uciec, niezależnie od tego, czy hodujemy gmo, czy nie-gmo. Szkodniki bedą atakować i jedne rośliny i drugie.

      Nie padło w tekście ani jedno słowo o terapiach genowych i nie wiem, jak mam sie od nich ustosunkować, bo nie za bardzo rozumiem, o czym piszesz. Z tego, co uczyłam sie na uniwersytecie,terapie genowe są jedna z najbardziej przyszłościowych gałęzi współczesnej medycyny.

      Co do diety bez glutenu (borze, to jest tekst o gmo, ale płyniemy!),niedawno autor tego słynnego badania, od którego zaczęła sie cała jazda na glutenfree, powtórzył je, stosując bardziej wyśrubowane standardy i nie udało mu sie dowieść, ze dieta bez glutenu ma zbawienny wpływ na organizm i ze w ogole isnieje coś takiego jak nietolerancja nie będąca celiakia.

      Ja to widzę tak: nie chce mi sie komentować teorii spiskowych, rownież nie jestem od nich specem, a ten komentarz odpłynął już tak daleko w morze, ze straciłam horyzont z oczu.

      • Charlie pisze:

        Jasne, ja nie krytykuję całej gałęzi nauki, bo rozumiem, że może nieść ze sobą pewne dobrodziejstwa. Ja krytykuję to, w jaki sposób używana jest teraz. A dąży się do tego (w kwestii żywienia), żeby jeden koncern miał monopol na uprawę strategicznych roślin. Nie widzisz w tym żadnego zagrożenia dla gospodarki? Serio?

        Co do odporności i szkodników, jasne, w uprawach konwencjonalnych opryski zazwyczaj są konieczne. Tylko właśnie rozchodzi się o to, że w przypadku oprysków, masz pewien okres karencji, kiedy to roślin nie wolno zbierać i jeść, żeby pestycyd się rozłożył. W przypadku GMO odpornego na szkodniki, to ROŚLINA PRODUKUJE TOKSYNĘ, KTÓRĄ PÓŹNIEJ JEMY! Jemy toksyny! Też nie widzisz w tym problemu? Co więcej, szkodniki ciągle narażone na tę jedną toksynę, uodparniają się i trudniej je zwalczyć. Normalnie w uprawach robi się tak, że na jednego szkodnika w jednym sezonie wegetacji stosuje się przynajmniej 2 różne specyfiki o odmiennym działaniu, bo, na przykład w przypadku mszyc, które potrafią w jednym sezonie wydać 3-4 pokolenia, jedna substancja użyta kilka razy, przestanie być skuteczna. Poczytaj sobie o uprawach bawełny GMO w Indiach i o tym, jaki syf się tam stosuje, żeby zwalczyć super szkodniki. Jak ludzie pracujący przy uprawie cierpią na cały wachlarz schorzeń, począwszy od oparzeń po samym już kontakcie z rośliną, produkującą toksynę.

        Co do glutenu, tak, odpłynęłam tak daleko, ponieważ nie da się rozpatrywać się pewnych rzeczy bez spojrzenia szerzej. Nie da się ogarnąć tego, co się dzieje na świecie, nie patrząc na dane zagadnienie z różnych perspektyw, nie układając puzzli, które się zbiera. A obraz wygląda tak, że odkąd dominuje dieta oparta na pszenicy o wysokiej zawartości glutenu, odkąd wzrosło spożycie cukru, odkąd wprowadzono uprawy GMO, zastraszająco zwiększa się zachorowalność na nowotwory, cukrzycę i otyłość. Do tego dochodzą problemy z płodnością, cała gama alergii i mnóstwo innych problemów.

        Zastanawiam się tylko, czy to co mówisz, to Twoje własne spostrzeżenia, czy to, co mówią Ci na Twoim mądrym uniwersytecie.

        • Kasia Gandor pisze:

          Widzę w tym zagrożenie, z tym że remedium na nie nie jest zaprzestanie stosowanie GMO, ale wprowadzenie lepszej legislacji.

          Roślina nie produkuje toksyny, tylko metabolizuje to, czym się ją pryska, albo ma w swoim szlaku metabolicznym coś na kształt „obwodnic” omijających ścieżki, którymi szkodniki próbują się do niej dobrać. Opryski i mutujące robale – jasne, to jest zagrożenie. W następnym wpisie też o tym będzie.

          To o czym piszesz a propos występowania chorób to korelacja. Nie przyczyna. Można też skorelować wzrost popularności Justina Biebera ze wzrostem zachorowalności na nowotwory na południu Kongo. Statystyka daje radę bronić i tak absurdalne wyniki.

          Ostatni akapit przemilczam. Za następne osobiste wycieczki będzie ban.

          • Sonia pisze:

            Ziemia daje nam wystarczająco dużo pokarmu, tylko, że połowa produkowanego dzisiaj pokarmu jest wyrzucana. Przed chorobami wśród upraw chroni różnorodność, takie coś wymyślone u zarania rolnictwa, gdzie nie sadzi się setek hektarów jednym gatunkiem, a wieloma. Indianie stosowali np. kukurydza, dyniowate i fasola. Fasola miała oparcie na kukurydzy, kukurydza dawała cień dyniowatemu. Podobnież w przypadku owadów. GMO wcale nie jest odporne na choroby czy szkodniki, to mrzonki wyprodukowane przez koncerny, które chcą sprzedać naiwnym główką swoje pomysły dla kasy. Prowadzę gospodarstwo ekologiczne, gdzie nie stosuje się żadnej chemii. Kiedy pozwala się przyrodzie działać, nie zatruwa się jej to ona daje najlepsze owoce. Tylko trzeba być pracowitym i cierpliwym. A współcześnie liczy się więcej i taniej. GMO to ingerencja w naturę, a to zawsze odbija się na wszystkich. Ale co tam, ważne, żeby tu i teraz, a co z naszymi wnukami to przecież nie ważne.

    • Renia Hano pisze:

      Nie chcę nakręcać dyskusji, więc odniosę się tylko do jednego argumentu: teorii spiskowej na temat „spożycia cukru i pszenicy wypchanej glutenem” (którego szkodliwość, nawiasem mówiąc, została podważona – w lutym 2015 był cały cykl artykułów na ten temat). Przecież zasady zdrowego żywienia są powszechnie dostępne, edukacja żywieniowa kwitnie, i to od lat. Każdy ma wolny wybór i go dokonuje, nikt nie wpycha nam do gardła rury z nutellą i białymi bułami, jak gęsiom tuczonym na foie gras. Poza tym pominęłaś bardzo istotną rolę stresu, przepracowania i braku ruchu jako pozostałych przyczyn chorób cywilizacyjnych.
      Proszę mi tu nie atakować Kasi, tylko podjąć próbę spojrzenia na dwie strony medalu – z Twoich komentarzy wnoszę, że na razie poznałaś stanowisko tylko jednej strony.

  4. JestemBrunetka pisze:

    OBRAZKOWE GMO :D

  5. yendza.pl pisze:

    A ja nie kumam dlaczego ludzie ciągle wszystko chcą zaszufladkować wyłącznie jako dobre lub wyłącznie jako złe?
    Przecież wszystko ma swoje wady i zalety – mniejsze lub większe.
    GMO, szczepienia i cała reszta. Nie ma tak, że coś jest tylko białe, albo tylko czarne.
    Kwestia tego, co przynosi więcej korzyści niż strat.

  6. Oj to GMO – na biotechnologii uczą, że takie wspaniałe i przyniesie światu zbawienie, na innych kierunkach ostrzegają i biją na alarm – komu wierzyć?
    Przemawia do mnie wszystko oprócz genetycznie modyfikowanej żywności – biopaliwa ok, poznanie etiologii i sposobu leczenia chorób ok, ale ładowanie w nas „sztucznego” żarcia – to odpada. GMO jest zbyt „młodym” wytworem, by mówić, że nie ma żadnego wpływu na ludzki organizm. O neutralnym ( bo pozytywnego to chyba nie będzie ) bądź negatywnym oddziaływaniu będzie można mówić, jak pożyjemy trochę z tymi tykającymi bombami w brzuchach. Czyli za 15-20 lat.

  7. Gosia Rutkowska pisze:

    Kasiu, melduję, że twój blog od kilku dni nie wyświetla literki W (przeglądarka Chrome) GMO ją zeżarło? :(

  8. towardspaleo pisze:

    Oczywiście GMO nie jest złe samo w sobie, ale mam wrażenie że walczymy ze skutkiem zamiast z przyczyną: nie lepiej byłoby ograniczać liczbę ludności? Nie wierzę w to że przy takim szybkim wzroście populacji będziemy wiecznie w stanie na bieżąco zapobiegać problemom wynikającym z przeludnienia. Skończy się dobre papu, paliwo, i miejsce.

    • Kasia Gandor pisze:

      uuu, gruby pogląd. chiński taki :)

      • towardspaleo pisze:

        A co, trzeba mieć wyraziste poglądy na tym świecie ;)
        Nie staram się być kontrowersyjna na siłę, naprawdę uważam że lepiej skupić się na problemie niż na jego skutkach.

    • Renia Hano pisze:

      A jak Ty to sobie wyobrażasz? Kastracja? Potomstwo tylko dla wybranych, zasłużonych? Czy eksterminacja?
      Słyszałam o ludziach, którzy nie decydują się na dzieci „dla dobra świata” i dorabiają do tego ideologię, o której piszesz. Aha, jednocześnie wklejają na FB zdjęcia psów z hasłem „nie kupuj, adoptuj”…

      • towardspaleo pisze:

        Ta, od razu wystrzelmy brzydszą połowę. Oh, wait, popatrzyłam w lustro, może jednak nie.

        A może można by było zacząć od porządnego dofinansowania antykoncepcji dla tych którzy dzieci nie chcą? Od edukacji seksualnej? Darmowe prezerwatywy i implanty? Legalizacja sterylizacji? Żadne ideologie nie są do tego potrzebne.
        A wstawka o psach na FB trochę nie na temat.

        • Renia Hano pisze:

          Uff, to uspokoiłaś mnie trochę. Po prostu napisałaś „ograniczać liczbę ludności” zamiast „przyrost ludności”, więc struchlałam w obawie, że do Kasi zabłąkał się jeden z oszołomów, których zbyt dobrze znam z FB.
          A wstawka o psach bardzo na temat: w celu ograniczenia przyrostu ludności lepiej adoptować dzieci, niż samemu się rozmnażać.

          • towardspaleo pisze:

            Przepraszam, rzeczywiście ciut niejasno się wyraziłam.
            Ale trochę mnie ten temat denerwuję, ciągłe rozmowy o tym jak podnieść przyrost naturalny, kiedy to ostatnie czego potrzebujemy. Ah te rozmowy blogowe, z GMO do adopcji psów ;)

  9. aleksandrajadwiga pisze:

    Kasia kocham Cie za tem wspis <3
    Strasznie meczy mnie kampania przeciw GMO od kiedy tylko zaczelam czytac o golden rice i podjaralam sie na maxa tylko po to zeby sie dowiedziec ze wszytko to poszlo na marne

  10. A ja w Kanadzie zajadam arbuzy i winogrona bez pestek i nie wyobrazam sobie tego odstawic i przejsc z powrotem na pestki :p

  11. Krzemionka pisze:

    Głód na świecie będzie, firmom ciągle bardziej opłaca się zniszczyć nadmiary wyprodukowanej żywności, niż przekazać je za darmo dla potrzebujących – bo wpłynie to na cały rynek i ceny.
    Przy GMO stosowanym w produkcji żywności nie sposób Monsanto pominąć – to jest właściwie monopolista. Czyli mówimy o jednej firmie, która tak naprawdę trzyma w garści całą żywnościową gałąź.
    Co do legislacji – w internetach roi się od grafik pokazujących przetasowania na stanowiskach w federacjach rządowych zajmujących się wytyczaniem norm dla żywności, a Monsanto właśnie – ciągle te same osoby. Przypadek? A niee, przecież nikt nie będzie ryzykował zdrowia konsumentów, naginając normy TDI dla kontaminantów, aby firma z którą mają powiązania przynosiła zyski, przecież konsumenci mają wybór i wachlarz ekologicznych produktów, które mogą wybrać zamiast tych GMO… Mhm :)
    Produkcja żywności to paskudny temat, bo ludzie MUSZĄ jeść. Równie paskudny, co produkcja leków – każdy chce być zdrowy. Zagrywki typu – sprzedajemy za mało, obniżmy normy laboratoryjne = zwiększmy liczbę „chorych” są na porządku dziennym. We wszystkim chodzi wyłącznie o zysk. Ludzie którzy dzisiaj na tym zarabiają nie myślą o przyszłości planety, bo gdy ta przyszłość nadejdzie, ich już nie będzie, a z życia skorzystali ;)

  12. Erillsstsyle pisze:

    łał, jak to dobrze, że Ty jesteś taka mądra i w tak przystepny sposób to przedstawiłaś. Jak czytam te wszystkie naukowane podania, które wzajemnie sie wykluczaja to juz mi sie troche zwoje przegrzały. A tu jasno, klarownie i konkretnie :)
    dziękować Ci :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.