Od czasu do czasu lubię poczytać sobie o mafii. Pociągają mnie gangsterskie historie, wyrafinowane podjazdowe wojenki i zuchwali ludzie, którym niestraszne jest wchodzenie w zatargi z prawem. Niestety, Polska mafia kojarzy mi się z czymś zgoła odmiennym, dlatego też dotychczas jeśli do wyboru miałam pozycje o cosa nostrze i Pruszkowie, zawsze wybierałam to pierwsze. Sytuacja zmieniła się kilka dni temu, gdy w moje ręce wpadła książka Masa o kobietach polskiej mafii. Jest to przeprowadzony przez Artura Górskiego wywiad rzeka, w którym najsłynniejszy polski świadek koronny opowiada historię pruszkowskiej mafii, spoglądając na nią przez pryzmat kobiet, które przewinęły się przez łóżka i domy członków tej grupy przestępczej.
Książkę tę czyta się w jeden dłuższy wieczór, niemal jednym tchem. Masa okazuje się być świetnym rozmówcą i zupełnie nie wpisuje się w stereotyp głupkowatego dresa z łańcuchem na szyi, który na komendę rusz głową, kiwa nią na tak lub nie. Jego opowieści nie są tylko bezpośrednimi odpowiedziami na zadawane przez Artura Górskiego pytania, ale dłuższymi anegdotami wzbogaconymi o niezbędny do ich zrozumienia kontekst.
Gdy myślę, jak opisać przytaczane przez niego historie, do głowy przychodzi mi tylko jedno słowo. Grubo. Masa podkreśla, że pruszkowska mafia wywodziła się i składała głównie z prymitywów, recydywistów oraz troglodytów i dokładnie taki sam charakter miało ich zachowanie. Przytaczane historie bywają brutalne i przypuszczam, że co wrażliwsze duszyczki z was mogą mieć kłopot z ich przełknięciem, zapewniam jednak, że ci, którzy nie płakali na Titanicu, poradzą sobie z tym kalibrem bez problemu.
Co do samego tematu rozmowy, to bardzo ciekawie jest spojrzeć na los kobiet, które pod koniec ubiegłego wieku szukały sposobów na to, jak urządzić sobie życie i skrzyżowały swoje drogi z ekipą z Pruszkowa. W dobie ubóstwiania kobiecej niezależności, gloryfikowania intelektualnego rozwoju i rozwodzenia się nad szanowaniem samej siebie, historie dziewczyn, które z premedytacją wciskały się do łóżek Masy i jego kolegów, czyta się początkowo z pogardą, potem z niedowierzaniem, a na końcu ze zrozumieniem. Zazwyczaj, kiedy myślimy o kobietach zadających się z mafiosami (dla których parytet ma pewnie coś wspólnego z taboretem), od razu przychodzą nam na myśl słowa takie jak wykorzystana, biedna i naiwna. Z opowieści Masy wyłania się natomiast obraz dziewczyny, która może i nie błyszczy intelektem, ale jest całkiem obrotna i świadoma korzyści, jakie płyną z kontaktu z wpływowymi przestępcami – niezależnie od tego, czy przyjmuje w nim rolę kochanki, żony, czy jednorazowej przygody. Jako ciekawostkę zdradzę, że portrety niektórych delikwentek są na tyle szczegółowe, że odkrycie ich tożsamości to kwestia dwóch kliknięć w Google, a wyskakujące w wyszukiwarce nazwiska mogą zdziwić – ten smaczek zostawiam jednak wam:)
Książka ta – wbrew tytułowi – nie jest tylko opowieścią o roli kobiet w polskiej mafii. Przede wszystkim opowiada ona o moralnym zepsuciu, przemocy, wykorzystywaniu i o pierwszych, wtedy jeszcze nie nazwanych, przypadkach sponsoringu w Polsce. Lektura to ciężka, mocna, szokująca i momentami bulwersująca.
Ale jakże przyjemna.
[su_icon icon=”icon: heart”]Buzi![/su_icon]
Wczoraj mój chłopak mówił mi o Masie i zaintrygowała mnie ta postać. Książkę muszę dorwać, dzięki!
dlaczego mnie wycięto, gdy napisałam o książce? Posiadam więc mogę się podzielić ebookiem :(
Nikt cię nie wyciął. Disqus nie publikuje wszystkich komentarzy z linkami i daje mi je do zatwierdzenia:)
ok :)) txh. Myślałam, że potraktowałaś mnie jako nieuczciwą konkurencję ;) ale żeby nie dublować mojej opinii na temat tej książki ,szybciej jest odesłać do recenzji :) Człowiek po takiej lekturze przestaje wierzyć, że uczciwie można do czegoś dojść ;)
Dzisiaj w pracy miałam dostęp do najlepszego regału – z książkami od wydawnictw – i wpadła mnie w ręce. Od razu skojarzyłam, że widziałam na Twoim blogu. Jutro zaczynam, już jestem ciekawa.
Jak ja uwielbiam Twój styl wypowiedzi <3
Jak ja uwielbiam takie komcie <3
Wychodzę na lizusa komentarzami jak ten wyżej, ale nic nie poradzę – wybucham śmiechem średnio 3 razy na wpis xD
Odkryłam cię przypadkiem, a od paru tygodni wchodzę tu codziennie i czekam na nowe teksty! Dla mnie jesteś żeńskim odpowiednikiem Kominka- dowcipna, ironiczna, o ciekawym światopoglądzie. :)
litości, K.G. to jednak ciut wyższy kaliber intelektualny ;) nie odejmując Kominkowi zdolnych umiejętności ;)
Wolałabym być żeńskim odpowiednikiem Jamesa Bonda, ale póki co Kominek też mi odpowiada :)
Masz siłę perswazji. Po przeczytaniu notki poleciałam do Empiku celem zakupu „Masy zwierzeń”. Czyta się rzeczywiście szybko (3/4 za mną!), ale osobiście jestem trochę rozczarowana, bo jednak więcej w tej książce ogólników niż konkretnych rozbudowanych historii, które trzymają w napieciu chociaż przez kilka stron. No i wkurzało mnie serdecznie za każdym razem gdy Masa urywał wątek, bo „za brutalny”. No właśnie o tym chcę czytać! Masa dawaj wszystkie brudy!
Dla mnie ten brak konkretów był akurat zaletą, bo o polskiej mafii nie wiem zupełnie nic. Dlatego z książki wyciągnęłam sobie zarys tego, kto z kim, kiedy, dlaczego itp. i mam w planach przerzucić się na coś konkretniejszego w najbliższych dniach.
Zaintrygowałaś mnie, trzeba przeczytać.