7 sposobów na wytropienie nieprawdziwego newsa

22-02-2017

Być może obiło wam się o uszy, że Oxford University Press uznało za słowo minionego roku określenie post-truth. Postprawda. I bardzo słusznie – w ciągu ostatnich miesięcy zadomowiło się ono w dyskursie dziennikarskim i politycznym oraz w zasobie słownictwa, którym posługujemy się na co dzień, a wzrastającą częstotliwość jego występowania w mediach obrazuje poniższa grafika:

Żródło: klik

Czym jest postprawda?

Określenie postprawda opisuje sytuację, w której fakty mają dla kształtowania opinii publicznej mniejsze znaczenie niż osobiste upodobania, przekonania, czy emocje, czyli – mówiąc oględnie – nieprawdziwe, ale z różnych względów łatwiej przyswajalne informacje. Jest to sytuacja, w której fakty przegrywają z opiniami i to te drugie kształtują rzeczywistość w większym stopniu niż pierwsze. Choć intuicja podpowiada, że ludzkość postprawdę wynalazła jeszcze na długo przed kołem oraz że wcale nie mamy obecnie do czynienia z żadnym nowym zjawiskiem, to jednak trudno zaprzeczać temu, że ostatnio jego skala jest nieporównywalnie większa niż jeszcze kilka lat temu. Dla mnie osobiście przypatrywanie się temu, jak postprawda zaczyna być słowem najtrafniej opisującym klimat dziennikarsko-społeczno-polityczny jest jednak o tyle fascynujące, że od wielu długich miesięcy (a właściwie nawet lat), przypatrywałam się narastaniu tego samego zjawiska w świecie nauki – w szczególności nauk o zdrowiu, dietetyce, czy kosmetyce. Mam wrażenie, że niezależnie od tego, czy rozmawiamy o Donaldzie Trumpie, czy też o spisku szczepionkowym, leczeniu raka witaminą C, czy przekupionym przez Monsatana WHO, mówimy tak naprawdę o dokładnie tym samym mechanizmie oporności na fakty. Jak zatem odnaleźć się w rzeczywistości, w której prawda z założenia przestała być wartością samą w sobie? Jak odsiewać nieprawdziwe newsy od tych, które mają szasnę mieć w sobie ziarno prawdy? Jak odróżnić dobrze zakamuflowaną bzdurę od informacji, która może nieść jakąś wartość? Chodźcie, mam dla nas kilka porad. [su_spacer]

Sprawdzaj, czy liczby, z którymi masz do czynienia nie są wyjęte z kontekstu

Liczby w tekście wyglądają prawilnie, co nie? Wszystkie te procenty, ułamki i wartości zawsze zdają się poświadczać, że autor tekstu wykonał konkretny research i formułując swoje tezy, opiera się na twardych danych. Cóż… i tak, i nie. Niektóre liczby zawsze wymagają bowiem umieszczenia w odpowiednim kontekście i bez niego mogą wypaczać prawdziwe znaczenie danej informacji.

Pierwszy lepszy przykład: jeśli przeanalizujemy, jak wiele osób na świecie chorowało w ciągu ostatnich 50 lat na chorobę X, może okazać się, że obecnie jest ich 200 razy więcej niż pół wieku temu. Pierwsza myśl? Panika i strach. Przecież choruje coraz więcej osób – tak, czy nie? Tak. Sucha statystyka, nie uzupełniona odpowiednimi danymi, wskazuje właśnie na to. Może jednak okazać się, że większa liczba chorych wynika z tego, że nowe i coraz skuteczniejsze metody leczenia sprawiły, że choroba X nie jest już wyrokiem śmierci i że spokojnie można z nią żyć. Jej występowanie może też wynikać z wydłużającej się średniej długości życia i faktu, że przed pięćdziesięcioma laty ludziom nie dane było zachorować na X, ponieważ wiele lat wcześniej wykańczały ich inne dolegliwości. Dokładnie tak jest na przykład z AIDS (przyrost liczby chorych wynika z coraz skuteczniejszej i łatwiej dostępnej terapii) i nowotworami (mówiąc łopatologicznie, coraz lepsza opieka medyczna i rosnąca długość życia dają komórkom więcej czasu na to, by przejść transformację nowotworową).

Inna sytuacja – spożywanie substancji X podnosi ryzyko zachorowania na straszną chorobę Y stukrotnie! Brzmi strasznie? Owszem, do czasu, gdy do tej wartości dodamy jeszcze, że bazowe ryzyko dla przeciętnej osoby w danej populacji wynosi 0,001%. Przemnożenie tej wartości przez 100 wciąż daje 0,1%, co oznacza, że na tysiąc spożywających straszną substancję osób i tak zachoruje z nich tylko jedna. W obliczu tej wiedzy stukrotnie podniesienie się ryzyka nie brzmi już aż tak złowieszczo jak na początku, prawda?

[su_spacer]

Pamiętaj o kryterium falsyfikowalności

Stawiane przez kogokolwiek tezy, aby mogły być brane na poważnie, muszą, zgodnie z zasadami metody naukowej, spełniać kryterium falsyfikowalności. Oznacza ono, że trzeba formułować je w taki sposób, aby dało się je podważyć i obalić. Poważna dyskusja powinna opierać się właśnie na tym, by po wysunięciu jakiejś tezy, oddać ją w ręce innych i pozwolić im znęcać się nad nią tak długo, aż pozostanie z niej jedynie to, czemu nie udało się zaprzeczyć. I to właśnie ta niezaprzeczalna cząstka ma szansę stać się faktem. Wszelkie twierdzenia o ogólnym, nieprecyzyjnym lub absolutnym charakterze oraz retoryka nieznosząca sprzeciwu powinny zawsze zapalać w głowie odbiorcy czerwoną lampkę.

[su_spacer]

Szukaj źródeł i je weryfikuj

Biję się w pierś i przyznaję, że do pewnego stopnia rozumiem autorów, którzy nie poczuwają się do podawania źródeł w swoich tekstach. Sama wiem dokładnie, ile dodatkowej pracy wymaga umieszczenie linków przenoszących do nich czytelnika – i nie chodzi tu o sam akt ich wklejania do artykułu, ale o porządkowanie własnych myśli i ogarnianie nieporządku, który siłą rzeczy towarzyszy pisaniu. Nieraz przygotowując się do napisania jakiegoś postu, korzystam z kilku podręczników i własnych notatek, w przeglądarce otwartych mam kilkadziesiąt kart, a w każdej z nich albo drobne badania, z których wyciągam pojedyncze dane, albo duże przeglądówki, traktujące o zagadnieniu w sposób ogólny, albo raporty wielkich instytucji, typu WHO, czy FAO, które danymi naładowane są po same brzegi. Pracuję zazwyczaj na dwóch komputerach – własnym laptopie i komputerze w uczelnianej bibliotece, bo tylko ten drugi daje mi dostęp do wszelkich naukowych publikacji bez konieczności wnoszenia dodatkowych opłat – i jest to czynnik generujący bardzo dużo dodatkowego chaosu. Decyzja o tym, które ze źródeł zacytować, dokąd odesłać czytelnika, aby dać mu jak najlepszy wgląd w mój tok dochodzenia do konkretnych wniosków oraz w którym miejscu zalinkować które badania, aby link spójnie wpisywał się w resztę artykułu, to dla mnie nieraz 1/4 czasu pracy nad tekstem.

Mimo tego wyznaję zasadę, że aby zachować względem czytelnika minimum uczciwości, źródła muszą się w tekście pojawić. Wszelkie artykuły, które przedstawiając informacje, nie odwołują się do miejsc, z których je pozyskały, traktuję z góry jako niepewne i wam również polecam przyjmowanie takiego założenia. Polecam też politykę podwójnie krytycznego nastawienia, tj. nie tylko oczekiwanie, że źródła się pojawią, ale również ocenianie ich jakości. Czasopismo czasopismu nierówne i są niestety takie, w których artykuł naukowy o jednorożcach opublikować mogłaby nawet Jola Rutowicz.

Wyguglowanie cytatu, który wygląda podejrzanie, to kwestia trzech sekund. Sprawdzenie, czy niepewna informacja podawana jest przez inne media (co czyni ją potencjalnie bardziej wiarygodną) – piętnaście. Tyle samo, co sprawdzenie, kto jest autorem tekstu, który budzi twoje wątpliwości. Naprawdę niewiele trzeba, by stać się Sherlockiem i wytropić bzdurę.

[su_spacer]

Jeśli tytuł artykułu sugeruje ci, że nie uwierzysz w jego niesamowitą i pełną zaskakujących informacji treść…

…to zrób o co cię proszą i nie wierz, bo na 99% masz do czynienia z przekłamaniem. Wiecie, jak jest – świat jest skomplikowany i póki co nie zanosi się na to, by ktokolwiek miał wynaleźć jeden, uniwersalny lek na raka, ponieważ nowotwór to nie jedna, a dzisiątki różnych chorób. Prawdopodobnie nie ma takiej osoby, której nienawidzą wszyscy lekarze i dietetycy na świecie, a pojedyncze remedium zapewniające zdrowie, potencję, mądrość i powodzenie w miłości nie istnieje. No, chyba, że mówimy o nutelli.

 [su_spacer]

Odróżniaj dowody anegdotyczne od naukowych

Jeśli, dajmy na to, czytasz w internecie artykuł pewnej niewiasty, która pisze w nim o tym, że wyleczyła swoje dziecko z gruźlicy, podając mu sok z pomidorów, pamiętaj, że wyników tego pseudoeksperymentu nie można ekstrapolować na resztę populacji. Fakt, że twoja sąsiadka schudła i czuje się promiennie po przejściu na dietę składającą się z samych żółtych papryk, nie oznacza jeszcze, że niniejszym dieta paprykowa nabiera statusu doskonałego zalecenia dietetycznego dla wszystkich osób. Świat jest pełen niuansów, a wyłapywanie zależności przyczynowo-skutkowych z całego nieskończenie wielkiego zbioru zmiennych, w którym się poruszamy, wymaga niesłychanego pietyzmu i odpowiedniego instrumentarium, którym, jako jednostki, siłą rzeczy nie dysponujemy. Dowód anegdotyczny nie ma w dyskusji o faktach żadnego znaczenia, jest obarczony wieloma błędami i po prostu musi być odrzucony.

[su_spacer]

[su_panel text_align=”center”]Przeczytaj też: Dowód anegdotyczny: ile jest wart i dlaczego niemal nic?[/su_panel]

[su_spacer]

Nie daj się zwodzić emocjom

Skrajnymi emocjami, przede wszystkim strachem, złością, czy niedowierzaniem, manipuluje się najłatwiej. Ich wzbudzanie nie wymaga szczególnie wyrafinowanych środków, ot, kilku drastycznych zdjęć, czy mocno nacechowanych zwrotów i już – zainteresowanie zostaje wzbudzone, odsłony postu rosną jak dzieci po danonkach, a deszcz lajków i ocean udostępnień zalewa Facebook i Twittera. Mając do czynienia z sensacyjnym nagłówkiem, zamazanym zdjęciem z obietnicą zobaczenia krwawych obrazków po kliknięciu, czy szokującą zajawką, pamiętaj, że ryzyko tego, że autor powyższych zabiegów chce wcisnąć ci kit zamiast faktu, jest niestety bardzo wysokie.  [su_spacer]

Sprawdzaj szczegóły i wyłapuj niuanse

Dziwne nazwy stron (wiecie, to że domena nazwana została tylkocalaprawda.net nie oznacza jeszcze, że nie pojawi się na niej chociażby jedna pół- lub nieprawda:), drobne błędy gramatyczne, czy interpunkcyjne, dziwny, prymitywny lub nieczytelny layout oraz ogólnikowe lub radykalne traktowanie omawianego tematu – to wszystko znaki, które powinny odpalać w głowie odbiorcy czerwone lampki. To jednak przykłady grubszego kalibru i zakładam, że większości z was nie trzeba na nie uczulać. Z drobniejszych rzeczy dobrze jest wyczuwać, do jak głębokiego stopnia omawiane jest w danym medium dane zagadnienie. Często, gdy widzę w mediach głównego nurtu newsy o nowych odkryciach ze świata nauki, rzuca mi się w oczy, że traktują one zagadnienia zupełnie płytko, często przekłamując dane, wypaczając sens doświadczeń i niezgodnie z faktycznymi wnioskami wieszcząc sensacje. Ogólnikowość, brak omówienia metodologii badań oraz krytycznego spojrzenia na ich wyniki (ot, chociażby zwrócenia uwagi, że były one prowadzone na zwierzętach, przez co nie do końca można przekładać je na ludzi) świadczą o niekompetencji autora i przez to na mniejszej wiarygodności informacji, z którą się stykamy.

Przykładami mogłabym tu sypać jak z rękawa. Pewnie obiło wam się kiedyś o uszy, że picie czerwonego wina jest zdrowe, ponieważ zawiera ono resweratrol – substancję obecną w skórce winogron, która działa na komórki antystarzeniowo, uodparniając je na stresy oksydacyjne i wydłużając czas ich życia. No i wszystko super, bo resweratrol faktycznie wykazuje takie działanie na hodowlach komórek in vitro oraz na zwierzętach laboratoryjnych. Tyle tylko, że szczurom podawane są takie jego dawki, które wymagałyby od człowieka wypijania kilkuset butelek czerwonego merlota dziennie i to przez wiele tygodni. Inny przykład – akrylamid – swego czasu demonizowany jako substancja skrajnie toksyczna. Fakt, jest on rakotwórczy i może szkodzić, tyle tylko, że szczury laboratoryjne, na których prowadzano badania, faszerowane były takimi jego dawkami, że człowiek o masie ciała rzędu 60 kilogramów musiałby jednego dnia pochłonąć 300 kilogramów frytek lub wypić inkę kofeinkę zaparzoną z 40 kilogramów proszku, by im dorównać. Komórki macierzyste faktycznie służą do tego, by odbudowywać uszkodzone tkanki, nic nie wiadomo natomiast o tym, by nakładanie na skórę przedstawiciela Homo sapiens rozpaćkanej grudki komórek macierzystych z ryżu, czy innej pszenicy mogło odnieść jakikolwiek sukces w tej materii. Szczepienia mogą sporadycznie wywoływać NOP, jednak ryzyko związane z jego wystąpieniem jest nieporównywalne z niebezpieczeństwem, które niosą ze sobą epidemie. Diabeł, jak zawsze, tkwi w szczegółach (i w piosenkach Gosi Andrzejewicz) i warto być na nie wyczulonym (na szczegóły, nie piosenki).

[su_divider top=”no”]

Postprawda – choć nazwana niedawno – dokładnie tak samo, jak przekłamania i nagminne negowanie faktów, jest z nami od zarania dziejów. Jesteśmy gatunkiem opowiadaczy historii i anegdoty zawsze  pozostaną dla nas ciekawsze i przystępniejsze niż szeregi cyfr w excelowych tabelkach. Nie zmienia to jednak faktu, że prawda jest całkiem spoko, a opieranie opinii i budowanie nastroju społecznego na przekłamaniach wydaje się raczej kiepskim pomysłem. Mam dlatego nadzieję, że podzielicie się w komentarzach swoimi sposobami na tropienie kłamstw oraz że podacie ten tekst dalej. Dla dobra narodu i ku świetlanej przyszłości! :)

[su_icon icon=”icon: heart”]Buzi![/su_icon]

25 odpowiedzi na “7 sposobów na wytropienie nieprawdziwego newsa”

  1. Mateusz Sienkan pisze:

    1 Jeśli w nagłówku znajduje się pytanie, najprawdopodobniej odpowiedź na to pytanie brzmi „nie” (prawo nagłówków Betteridge’a). Wyjątkiem są niestety prace naukowe – wielu naukowców nie decyduje się na publikowanie swoich badań jeśli nie uzyskali pozytywnych wyników (a szkoda, bo mogliby oszczędzić innym powielania ich pracy).

    2. Osoby prawdomówne nie muszą na każdym kroku przekonywać innych o swojej prawdomówności. Media podające się za jedyne które mówią prawdę, zwykle kłamią. Media podające się za niezależne, zwykle niezależne nie są.

    3. Jeśli autor nie podaje źródeł i nie podpisuje się pod swoim tekstem, powinna zapalić Ci się czerwona lampka.

    4. Również sposób w jaki podane zostały ten informacje wiele mówi. Niestety wiele nawet rzetelnych mediów nie zalicza tego testu – gdy 5 lat temu odkryłem technologiczny portal The Verge, byłem zaskoczony, że tak w ogóle można – oto jak wygląda stopka artykułów na The Verge:

    Author: Mateusz Sienkan (odnośnik do profilu autora)
    Source: Wired (nie tylko linkują do konkurencji, ale zawsze podają bezpośredni odnośnik do konkretnego artykułu)
    Via: TechCrunch (autor linkuje nie tylko do miejsca w którym informacja została opublikowana po raz pierwszy, ale też do miejsca w którym autor sam ją znalazł)

    Dla porównania stopka pod newsem na Onecie:

    ms (inicjały autora bez odnośnika)
    źródło: New York Times (brak odnośnika, szukaj sobie sam/a)

    5. Zwracaj uwagę na skalę wykresów (liniowa, logarytmiczna, brak skali) oraz podstawę (czy liczby na dole wykresu rozpoczynają się od zera).

    6. Nie daj się zwieść kolorom na grafikach i mapach – obszary pokolorowane na czerwono nie muszą oznaczać, że dane na tym obszarze osiągnęły jakąś ekstremalną wartość – sprawdź w legendzie wartości liczbowe. Pewnie każdy widział grafikę która publikowana była w alarmistycznych mediach po katastrofie w Fukushimie. Mapa Pacyfiku ukazująca rozprzestrzenianie się radioaktywnego wycieku przy użyciu fioletowego, krwistoczerwonego i żółtego koloru. Pewnie właśnie z uwagi na te kolory stała się tak popularna. W rzeczywistości wartości promieniowania na Pacyfiku wzrosły tylko nieznacznie powyżej naturalnego poziomu.

    7. Inna sprawa, że mapa ta nie miała żadnego związku z promieniowaniem i została sporządzona przez NOAA aby zaprezentować… wysokość fali tsunami w centymetrach.

  2. Susie pisze:

    1. Jeżeli wyjaśnienie skomplikowanego tematu wydaje się cudownie proste, to najprawdopodobniej jest kłamstwem.
    2. Sprawdzanie autora – osoba bez pewnych podstaw naukowych może mieć oczywiście odpowiednią wiedzę, ale należy i tak zachować ostrożność.
    Jedno i drugie – vide Jerzy Z. Szkoda, że lekarzy można ścigać, a osoby wypisujący głupawe „dobre rady” w Internecie – już nie…

  3. Martene pisze:

    Również bardzo sceptycznie podchodzę do takich nowinek. Studiuję kierunek pokrewny do biotechnologii i ostatnio musiałam zrobić prezentację na temat Nanowody. Myślę sobie – super, ciekawy temat. A tu się okazuje, że jedyne informacje na ten temat są tylko na stronie producenta, publikacja tylko w języku polskim (?), opublikowana na innej stronie producenta, jednym z autorów publikacji jest prezes firmy, mający sieć klinik dentystycznych i laboratorium nanotechnologiczne. Bez wykształcenia wyższego. Cuda wianki. I oczywiście cudowna woda za jedyne 50-70 zł za litr :)

  4. Bardzo dobry merytorycznie tekst. Miło przeczytać. Pozdrawiam.

  5. Hipis pisze:

    Świetny tekst. Ostatnio staram się być coraz bardziej wyczulona na przekłamania i fałszowanie. Przeraża mnie fakt, że mogę nie odróżniać prawdy od kłamstwa, dawać sobą manipulować, i jeszcze głosić te wmówione mi poglądy. Wykształcenie humanistyczne mi niestety nie pomaga w weryfikowaniu informacji z dziedzin ścisłych, ale chociaż uwrażliwia mnie na niepokojące symptomy widoczne w tekstach: zbytnią emocjonalność, przejawy fanatyzmu, chwyty retoryczne… Miałam ostatnio wątpliwą przyjemność zbierać informacje na temat terapii dr Gersona i szczerze mówiąc, nie uwierzyłabym jej wyznawcom po samym doborze słów, nawet nie mając pojęcia czym są nowotwory.

  6. Soulmate pisze:

    „Prawdopodobnie nie ma takiej osoby, której nienawidzą wszyscy lekarze i dietetycy na świecie, a pojedyncze remedium zapewniające zdrowie, potencję, mądrość i powodzenie w miłości nie istnieje. No, chyba, że mówimy o nutelli.” <3 <3 <3

  7. Właśnie ostatnio łapię się na tym, że dużo tego typu artykułów przeglądam. A że jestem z natury łatwowierna, z miejsca się przerażam… Uspokoiłaś mnie :)

  8. Ile osób powołuje się na stronę-krzak „kosmopedia.com”? Cała masa blogerów. Na stronę, która nie używa słowa „aluminium”, bo „glin” ma lepszą sławę i wyśmiewa badania naukowe, tylko dlatego, że zostały wykonane w latach 60tych, bo skoro wstrzyknięte podskórnie (królikom doświadczalnym) aluminium, znaleziono w mózgu, to jak można to kojarzyć z człowiekiem!? Takie rzeczy ten portal uważa za mity i ludzie to łykają. A co do NOP, szczepionki bada się pod kątem skuteczności, ale nie toksyczności, a właśnie o to chodzi wielu przeciwnikom szczepionek.

    • amanita pisze:

      Ależ oczywiście, że szczepionki BADA SIĘ pod kątem toksyczności oraz możliwych działań niepożądanych przed dopuszczeniem do obrotu, podobnie jak każdy lek.

  9. Ola pisze:

    Jeden z moich ulubionych blogów. A ten tekst – bardzo dobry! A jak to jest z kwestią inteligencja – płeć? Czy można przytoczyć jakieś rzetelne badania na ten temat? Czy w ogóle ta kwestia jest rozstrzygalna? Być może już kiedyś zajęłaś się tym temat, a mi to zwyczajnie umknęło. A jeśli nie – może mogłabyś napisać coś na ten temat? Pozdrawiam!

  10. kasia olecka pisze:

    Niestety ciemną stroną Internetu jest to, że nieprawdziwych informacji i newsów mających na celu jedynie wywołanie sensacji jest i będzie coraz więcej (nawet w popularnych i poczytnych portalach). Warto z pewną dozą sceptycyzmu czytać internetowe treści.

  11. Magdalena Potocka pisze:

    Gdzieś przeczytałam: „Prima aprilis – jedyny dzień, kiedy budzi się w tobie krytycyzm wobec internetowych newsów”.

  12. Anna Florentyna Popis-Witkowsk pisze:

    Artykuł przystępnie wskazuje, czym się kierować podczas weryfikacji informacji, obawiam się jednak, że ci, którzy go przeczytają ze zrozumieniem, i tak mniej więcej wiedzą, co robić, żeby się nie dać nabić w butelkę, a w stosunku do reszty to rzucanie grochem o ścianę.

    „(…) drobne błędy gramatyczne, czy interpunkcyjne” – właśnie trochę orasz samą siebie (w samym tym fragmencie jest właśnie błąd interpunkcyjny) :D

  13. Smutne to ale jakże prawdziwe. Często spotykam się z sytuacją, w której ludzie kształtują swoje opinie nawet nie po przeczytaniu postprawdow-ego artykułu, co po przeczytaniu samego tytułu. Ogrom informacji i nagłówków w sieci rozleniwia. Co rusz widzę na wallu druzgocący 'news’, który stawia autora krzywdzącej sytuacji przy szubienicy nie dając nawet szansy obrony. Prasa również nie ma przymusu do prostowania fakenewsów. Jasne jeśli nawet po 500 latach jakiś poszkodowany wygra w sądzie proces to gazeta a i owszem musi przeprosić, ale na przedostatniej stronie, tuż za reklamą ciągników wysokoprężnych. Nie na okładce. A gdyby tak zamknąć gazetę na 1 miesiąc. Dla przykładu. Za jedno kłamstewko. Dlaczego niby nie? Albo wrzucić karę, która uderzy po kieszeni i zabierze premie wszystkim pracowników brukowca. A osoby indywidualne, no cóż, grzywna z dyszkę lub więcej. Czy ktoś kiedyś wprowadzi prawo, które uzna Kłamstwo za wykroczenie? Zbyt łatwo można człowieka niszczyć, albo sprzedawać tempe recepty, przez nikogo nie autoryzowane. No a ludzie łykają…. Sam też się łapię.

  14. Już dawno zauważyłam, że mamy jakiś dziwny trend na unikanie przypisów. Czytałam ostatnio książkę opisujące różne substancje i ich działanie na skórę, ale nie było w niej żadnych, zupełnie żadnych przypisów. I teraz pytanie, czy jej autorka pisze, że dany składnik jest skuteczny, bo tak naprawdę jest czy może tak mówi jej intuicja? Oczywiście wspomniana książka jest wychwalana, jej teorie i rady wylądowały już na znacznej ilości blogów urodowych. Tylko czy ktoś to weryfikuje?? W erze, gdzie każdy może prowadzić blog o biotechnologii, fizyce czy ekonomii, a nawet wydać książkę, ciężko się w tym wszystkim odnaleźć…

    Brak źródeł to też trochę brak szacunku do czytelnika, bo autor zakłada, że czytają go ignoranci, którzy nie będą chcieli zgłębić tematu, za to chwycą wszystko jak leci…

    Podsumowując – super tekst :) W końcu jakiś głos zdrowego rozsądku w internetowym chaosie

  15. Widi pisze:

    Zwróciliście uwagę, że manipulacja w dziennikach telewizyjnych najczęściej polega na niedopowiedzeniach prawdy?
    Mówi się o kocie zapominając, że jest on w worku lub o lesie nie dopowiadając, że właśnie wykarczowano drzewa.
    Kiedyś miałem okazję oglądać cykliczny program w którym szydzono z takich manipulacji, ale program odszedł w niepamięć, a pseudo prawdy sypią się z ekranu nadal.

  16. Weronika pisze:

    Liczby wyrwane z kontekstu, do tego dziwne łączenie faktów na szukania korelacji wszędzie gdzie to możliwe – potem powstają tytuły o jakimś czynniku, który wywołuje pewną chorobę, a z tekstu jak wół wynika, że może tak być, ale w zasadzie to nie wiadomo, w jaki sposób x wpływa na y i czy w ogóle wpływa :P Rewelacja.

  17. Kamila pisze:

    Warto zapoznać się z podstawowymi błędami logicznymi, a także zaznajomić się z erystyką – pomaga to w lokalizacji fałszu.

  18. Różyczka89 pisze:

    strasznie duzo teraz się narobiło tych fake newsów i niestety ludzie dają się podburzać nie sprawdzając w ogóle źródeł. najlepsze jest to jak ludzie czerpią informacje z jakiś portali, które nawet nie podają źródła i daja tekstowi konkretny ton. nie sa obiektywne ani nic..

  19. Inez pisze:

    Fajnie o tym problemie mówi dokument na Netflixie o social mediach :)

Skomentuj Anna Florentyna Popis-Witkowsk Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.