Jak odróżnić pseudonaukową bzdurę od faktu?

21-02-2016
Wyobraźcie sobie sytuację, w której ktoś mówi wam, że Ziemia jest kwadratowa, spoczywa na niekończącej się górze utworzonej z żółwich skorup, a każdego dnia słońce wykonuje wokół niej piękny obrót, dzieląc dobę na dzień i noc, zgodnie z wolą Pana Jeża. Jaka jest wasza reakcja? Ze zrozumieniem kiwacie głowami, przyznajecie, że liczycie się ze  zdaniem waszego rozmówcy i prosicie o polecenie jakiejś książki, dzięki której zgłębicie ten pogląd?
Nie za bardzo, co? A wiecie, dlaczego? Ponieważ fakty nie podlegają opiniowaniu. I choć powiedzenie temu przeczy, dyskutować wypada raczej o gustach. [su_spacer]

Tylko jak rozpoznać fakt?

Na jakiej podstawie można stwierdzić, czy informacja, z którą mamy do czynienia, ma podstawy do tego, by zostać uznana za prawdziwą? Innymi słowy – jak rozpoznać, gdy ktoś zamiast nauki, próbuje wcisnąć nam ciemnotę? Odpowiedź na to pytanie kryje się w metodzie naukowej, czyli cudownym wynalazku, dzięki któremu możemy bardzo prosto i szybko przekonać się, czy dochodząc do konkretnego wniosku, zastosowano się do odpowiedniej dyscypliny umysłowej. Zapraszam was zatem do krótkiego poradnika, dzięki któremu prześledzimy drogę jaką przebywa pogląd – od myśli, która zaprzątnęła komuś głowę, aż po ugruntowaną teorię naukową – i zobaczymy, jakie zabiegi niezbędne są po drodze, by można było mieć pewność, że mamy do czynienia z faktem, a nie domysłem. Chodźcie!

[su_spacer]

Po lewej stronie widzicie przykład obrazujący teorię o Latającym Potworze Spaghetti, a po prawej – teorię komórkową

Krok pierwszy: zaobserwuj coś

[su_row]
[su_column size=”1/2″]

IMG_3554

Powiedzmy, że zaobserwowałeś na niebie coś przypominającego ci talerz spaghetti.

[/su_column]
[su_column size=”1/2″]

IMG_3558

Albo byłeś Robertem Hookiem i około 1650 roku oglądałeś pod mikroskopem korek. Zauważyłeś, że widać tam jakieś takie dziwne małe prostokąciki.

[/su_column]
[/su_row]

W obydwu przypadkach – gratuluję. Właśnie poczyniłeś pierwszy krok ku lepszemu poznaniu świata. Przechodzimy dalej. [su_spacer]

Krok drugi: zadaj pytanie

[su_row]
[su_column size=”1/2″]

IMG_3555

No czym?

[/su_column]
[su_column size=”1/2″]

IMG_3559

Bardzo ciekawe.

[/su_column]
[/su_row]

 [su_spacer]

Krok trzeci: sformułuj hipotezę

[su_row]
[su_column size=”1/2″]

IMG_3556

Na podstawie obserwacji możesz na przykład przyjąć, że twoim oczom ukazał się Latający Potwór Spaghetti.

[/su_column]
[su_column size=”1/2″]

Space - 37

Tak też możesz.

[/su_column]
[/su_row]

A więc masz już swoją hipotezę. Aby móc przejść do kolejnego kroku, powinieneś sformułować ją tak, aby spełniała bardzo ważne kryterium, mianowicie kryterium falsyfikowalności. Oznacza ono, że hipoteza musi być skonstruowana tak, aby dało się ją podważyć. Generalnie w świecie nauki proces dochodzenia do prawdy opiera się na tym, że jedna osoba wymyśla sobie jakąś hipotezę, by potem przekazać ją w ręce innych, którzy będą znęcać się nad nią tak długo, aż pozostanie z niej tylko to, czego nie udało się obalić. Właśnie tę pozostałość nazywa się faktem.

Dla przykładu, hipoteza, zgodnie z którą wszystkie koty na świecie składają się ze skittlesów, jest bardzo dobrze sformułowaną naukową hipotezą. Jeśli będziemy chcieli ją obalić, poprowadzimy badania w takim kierunku, by znaleźć w dowolnie wybranym kocie chociaż jedną cząstkę nie będącą skittlesem. Proste? Proste.

Jeśli natomiast weźmiemy sobie hipotezę o tym, że władzę nad światem sprawuje Wielki Skittlesowy Kot, który objawia się tylko tym wybrańcom, których wiara w Wielkiego Kota jest dostatecznie głęboka, musimy od razu wyrzucić ją do kosza. Wszystko dlatego, że zawiera ona niemierzalne elementy – wiarę i magię. Jak mielibyśmy zaprzeczyć takiej hipotezie? Przeprowadzenie kontreksperymentu jest w tym wypadku niemożliwe, ponieważ nie jesteśmy w stanie obiektywnie zmierzyć wiary obserwatora i osądzić, czy jest ona na tyle wielka, by Wielki Kot raczył mu się ukazać. Nie wspominając już o tym, że nie wiemy, w jaki sposób poszukiwać i oznaczać wielkie magiczne koty ze skittlesów, a to prowadzi nas do kolejnego kroku… [su_spacer]

Krok czwarty: wykonaj badania i powtarzaj je tak długo, aż będziesz mógł z dużą pewnością zweryfikować swoją hipotezę

[su_row]
[su_column size=”1/2″]

IMG_3557

Sprawa z udowodnieniem istnienia Latającego Potwora Spaghetti jest mniej więcej tej samej natury, co sprawa z Wielkim Kotem. Nie wiemy, gdzie go poszukiwać i jak zaobserwować, nie dysponujemy żadnym teoretycznym modelem ani wzorem, który pozwoliłby nam przewidzieć, kiedy i gdzie można byłoby zaobserwować Jego Wielki Talerz.

Jeśli nie możemy wykonać badań weryfikujących naszą hipotezę, nie możemy przyjąć absolutnie żadnego wniosku na jej temat. W tym wypadku – ani o tym, że Latający Potwór istnieje, ani o tym, że nie istnieje. Nie wiemy nic. Hipoteza ląduje więc póki co w koszu, a my wracamy do punktu pierwszego.

[/su_column]
[su_column size=”1/2″]

IMG_3561

Jeśli idzie natomiast o teorię komórkową, to na przestrzeni setek lat wykonano tysiące badań i obserwacji i – jak dotąd – nie udało nam się zaobserwować żadnej formy życia, która nie składałaby się z komórek. Ogrom zebranych danych prowadzi nas zatem do kroku piątego.

[/su_column]
[/su_row]

 

Krok piąty: przeanalizuj zebrane dane i wyciągnij z nich wnioski

[su_row]
[su_column size=”1/2″]

Space - 35

Teoria o istnieniu Latającego Potwora Spaghetti nie jest naukowa. Idź zaobserwować coś innego. Nie da się w żaden sposób rozsądzić, czy Potwór istnieje, czy nie.

[/su_column]
[su_column size=”1/2″]

IMG_3562

Jeśli idzie o teorię komórkową, to przestrzeni lat doszliśmy natomiast nie tylko do wniosku, że komórka jest podstawową jednostką życia, ale też że wszystkie komórki powstają wyłącznie ze wcześniej istniejących komórek, a nie de novo. Obecnie w biologii teoria ta jest już wręcz dogmatem, ponieważ ogrom doniesień, które ją potwierdzają jest przytłaczająco wielki.

[/su_column]
[/su_row]

Tadaaam!

[su_divider top=”no”]

 

Choć jak sami widzicie, przytoczone powyżej przykłady są skrajne i łopatologiczne, nic nie stoi na przeszkodzie, by stosować powyższą metodę do weryfikowania źródeł, z którymi stykamy się na co dzień. Jeśli nie jesteś w stanie doszukać się informacji o tym, że teoria, którą ktoś właśnie próbuje ci sprzedać, przeszła przez cały powyższy proces weryfikacji, nie możesz traktować jej jako naukowego faktu.

Ot, na przykład, przy okazji ostatniego tekstu o szczepionkach, w dyskusjach na Facebooku przeciwnicy szczepień, poproszeni o przytoczenie konkretnych źródeł informacji, o których pisali, odsyłali mnie do hasztagu gromadzącego statusy rozczarowanych szczepieniami rodziców lub opowieści o dziecku znajomych, u którego po szczepieniu wystąpił NOP. I tak jak opowieści te są oczywiście naładowane emocjami, to mają jednak charakter anegdotyczny, a nie naukowy. Nie chcę i nie mogę się do nich odnieść, bo nie mam do czynienia z danymi, lecz z przypuszczeniami.

Inny przykład- gdy w internecie widzisz wyznania wesołej dziewoi, która pisze o tym, że od czasu, gdy zaczęła pić jakieś ziółko, jest szczęśliwa i promienieje, masz do czynienia z jej opinią, czy naukowym faktem? Czy kiedy przechodzisz na dietę pomidorową i czujesz się lepiej, oznacza to, że jesteś wiarygodną jednoosobową próbą badawczą? Czy kontrolowałeś wszystkie zmienne, które mogły mieć wpływ na twój nastrój i ze stuprocentową pewnością wykluczyłeś możliwość, że przyczyną poprawy samopoczucia był na przykład sam fakt, że zwracasz uwagę na to, co jesz, zgubiłeś pierwszy kilogram, dostałeś podwyżkę, dobrą ocenę w szkole albo wiadomość o tym, że wygrałeś wycieczkę do Egiptu? Czy wyniki tego niby-eksperymentu możesz ekstrapolować na resztę populacji, zachęcając wszystkich znajomych, by żywili się pomidorami razem z tobą? Czy producent kremu z komórkami macierzystymi załącza na etykiecie źródło badań, którymi popiera swoją teorię o jego zbawiennym wpływie na skórę? Czy w artykule o cudownej substancji X, która bosko działa na narząd Y podano, jakiego rzędu wielkości były dawki, które w eksperymencie dawały zauważalne efekty? W tym wpisie pisałam na przykład o resweratrolu z wina i liczbie butelek szlachetnego trunku, które trzeba byłoby pochłaniać każdego dnia, by miał on jakikolwiek wpływ na zdrowie. Przykładów takich są dziesiątki i setki.

Nasze mózgi są fajne, ale często dają się zwieść na manowce. Zwłaszcza teraz, kiedy posiadanie własnego zdania na każdy temat jest jeszcze bardziej modne niż białe kozaki za czasów Mandaryny, fajnie jest umieć rozeznać się w tym, co wartościowe i w tym, co po prostu głupie:)

[su_icon icon=”icon: heart”]Buzi![/su_icon]

7 odpowiedzi na “Jak odróżnić pseudonaukową bzdurę od faktu?”

  1. Edzia pisze:

    Twoje wpisy są tak superaśne, że aż brak mi słów. Na szczęście mogę Ci wysłać Nutelcię ♥ http://rsvpmagazine.ie/wp-content/uploads/2014/05/nutella.jpg

  2. Krakowianka pisze:

    Bardzo fajny post. Na dodatek bardzo aktualny, gdyż coraz więcej tych pseudonaukowych teorii próbuje się nam sprzedać :)

  3. ToJa pisze:

    Wow! Bardzo fajny pomysł z tymi 5-ioma krokami! :D

  4. Wojciech pisze:

    Super wpis, od podstawówki powinno być tłuczone do głów :P Choć najczęstszy wniosek wysnuwany przy próbie analizy czy za Y odpowiada X to „it’s a bit more complicated than that” ;)

  5. Lukasz pisze:

    Dodam, że jak ktoś poczyta trochę popularnonaukowych książek np. Dawkinsa, Sagana, Vetulaniego, Hawkinga i innych, których w Polsce chętnie wydaje Prószyński i s-ka, to ma się jakby intuicyjnie już wbudowany aparat antybzdurowy :-p.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.