Gap year, czyli wszystkie plusy zrobienia sobie przerwy od nauki

Z życiem po maturze jest trochę jak z Krzysztofem Ibiszem. Niby ciągle młodość, jędrność i budowanie masy bez odżywek, ale z drugiej strony czujesz już na karku oddech hostessy proponującej ci wzmacniające szoty z Vita Buerlecithin.

To schizofreniczne rozdarcie jest najbardziej dokuczliwe, gdy decydujesz się na studia. To właśnie wtedy będziesz chciał uważać się za dorosłego, mimo że w twojej walizce zamiast szelestu zielonych, słychać będzie jedynie szczęk słoików z bigosem, a osobisty konsultant z banku będzie do ciebie dzwonić tylko wtedy, gdy przelew od rodziców nie dojdzie na czas. Najgorzej jest zaś, kiedy po maturze nie masz bladego pojęcia, co zrobić ze swoim życiem, a studia traktujesz jak przedłużenie szkoły i sposób na odłożenie usamodzielnienia się na potem. Czyli kiedy chcesz zrobić dokładnie to samo, co trzy lata temu planowałam i ja.

Przez całe liceum myślałam, że moją przyszłością jest bycie lekarką. Dopiero gdy odebrałam wyniki matury, dotarło do mnie, że jako osoba, która nienawidzi dotykania ludzi, boi się krwi i brzydzi nawet krojenia szynki, mam w sobie tyle samo medycznego powołania, co Gosia Andrzejewicz scenicznej charyzmy. Nie wiadomo skąd, nagle okazało się, że mogę polecieć do Nowego Jorku i zostać wieszakiem. Na podróż do Stanów zdecydowałam się z myślą, że po trzech miesiącach wracam grzecznie do Polski i rozpoczynam studia, ale jakoś tak wyszło, że zrezygnowałam z uniwerku i na dwa lata wsiąknęłam w bycie modelką. [su_spacer]

Panie Jeżu, dziękuję ci za tę przerwę

Dziwi mnie, że w Polsce gap year nie jest wśród młodzieży tak popularny jak w innych częściach świata, bo z mojej perspektywy to najlepsze, co mogło mnie spotkać tuż po maturze. Dopiero teraz widzę, że żadne studia nie wbiłyby mi do głowy tylu przydatnych rzeczy, co spakowanie manatków do walizki, wyjazd i praca. Po roku studiowania wiem już, że uniwerek nie jest wcale miejscem, które uczy samodzielności. Jest po prostu szkołą zorganizowaną na minimalnie bardziej wymagających zasadach niż liceum.

Gdyby nie to, że po maturze zwiedziłam te i inne kraje, pomieszkałam trochę to tu, to tam, popracowałam i poznałam osoby z przeróżnych miejsc na świecie, moje horyzonty byłyby ciasne jak gumka z majtek. Podróże, a  zwłaszcza takie, które zmuszają cię by wsiąknąć w klimat danego miejsca, a nie tylko obserwować je z pozycji turysty, zmieniają twój sposób postrzegania świata o 180 stopni.

DeathtoStock_EnergyandSerenity3

 

Kolejna sprawa to dystans. Wybór kierunku studiów wprawdzie nie jest już dziś aż tak obciążającą decyzją jak jeszcze za czasów naszych rodziców, ale i tak bywa prawie tak trudny jak oderwanie się od Pudelka. Jest ciężko. W moim wypadku gap year pozwolił mi nabrać dystansu, zorientować się i przemyśleć, co takiego, poza nałogowym oglądaniem Friendsów, chcę robić w życiu. Nie ma też chyba lepszego czasu na to, by eksperymentować z różnymi aktywnościami. Gdy wybierzesz studia, klamka zapada. Gdy wybierasz gap year – masz dwanaście miesięcy na to, by rozeznać się w czym jesteś dobry – jedną z takich moich prób jest właśnie blog. Gdyby nie przerwa od nauki, nigdy nie dowiedziałabym się też, że mam duszę freelancera, kocham Włochy i biologię, chcę mieszkać w Nowym Jorku i nigdy więcej nie być na diecie.

Wiadomo – przygody nie zawsze są miłe, bo generalnie świat nie zawsze jest miłym miejscem. W czasie mojej przerwy od nauki nie wszystko układało się po mojej myśli, a brokat nie sypał się na mnie z każdej strony. Wręcz przeciwnie – miałam epizody, w trakcie których byłam prawie tak zdołowana jak smutny autobus, a różne plany toczyły się wszędzie, tylko nie po mojej myśli. Ale jak śpiewał Stachursky – samo życie, samo życie takie właśnie jest. Lepiej przekonać się o tym wcześniej niż później.

DeathtoStock_CreativeSpace2 11.45.06 AM

Koniec szkoły to taki fajny moment, gdy zupełnie legalnie możesz jeszcze korzystać z życia, mieć wszystko gdzieś, poznawać siebie, uniezależnić się od starszych, zacząć pracować na własną rękę i przy okazji obczajać świat. Możesz też być jak wszyscy i iść na studia (które przecież nie uciekną) tylko dlatego, że oczekują tego od ciebie rodzice. To trudna decyzja, ale po jej podjęciu wszystko naprawdę robi się prostsze:)

[su_icon icon=”icon: heart”]Buzi![/su_icon]

36 odpowiedzi na “Gap year, czyli wszystkie plusy zrobienia sobie przerwy od nauki”

  1. Świetnie napisane. Sama niedługo będę stała przed podjęciem tej decyzji i coraz częściej mam w głowie to, co sama przytoczyłaś – że studia nie uciekną, a świat jest zbyt wielki by dać mu spokój.

  2. Natalia pisze:

    Hmm, chyba podchodzisz do sprawy zbyt jednostronnie :) Ja od razu poszłam na studia i to była w moim przypadku dobra decyzja. Każdy jest inny, dla każdego inne decyzje są dobre. I poszłam na studia nie dlatego, że kazali mi rodzice, ale dlatego, że chciałam. Jednak nie neguję roku przerwy, bo wiem, że są osoby, które nie wiedzą co robić. Z drugiej strony, większość przerw kończyłaby się na pracy w Maku, a nie na podróżach takich jak Twoich. A, i też kocham Friendsów.

    • Kasia Gandor pisze:

      No jasne, ze podchodzę jednostronnie. Gdybym miała nie generalizować, to nie napisałabym nigdy żadnego tekstu. I pewnie – jesli ktoś na milion procent jest pewien swojej decyzji o studiach, to luz. Ale – przynajmniej w moim otoczeniu – takich osób było tyle, co kot napłakał. Większość albo dostawała sie na studia z przypadku, albo szła na jakies zastępcze kierunki, zeby za rok poprawiać maturę. Wtedy, imo, niewiele ma to sensu:)

      • Natalia pisze:

        No to wtedy faktycznie nie ma sensu. Chociaż ja bym wszystkich, którzy nie wiedzą co robić, wysłałabym na kulturoznawstwo. Poszerza horyzonty jak cholera i wiele uczy o życiu i społeczeństwie.

  3. Adam Frey pisze:

    „Dziwi mnie, że w Polsce gap year nie jest wśród młodzieży tak popularny jak w innych częściach świata, bo z mojej perspektywy to najlepsze, co mogło mnie spotkać tuż po maturze.”

    A może to dlatego, że typowy polski maturzysta może pozwolić sobie co najwyżej na wyjazd do Łeby, na 4 dni, pod namiot? Z tego co pamiętam, to dzień po maturze byłem już w pracy. Dzień, tydzień i rok przed maturą też. Może przeciętnego maturzysty w Polsce po prostu NIE STAĆ na zwiedzanie USA, hmm?

    • Kasia Gandor pisze:

      Idea gap year jest wlasnie taka, ze nie bierzesz od rodziców hajsu na namioty w łebie, tylko co najwyżej na bilet za granicę i to tam się montujesz, pracujesz i utrzymujesz.

      • Adam Frey pisze:

        Może w idealnym świecie rodziców stać na to, żeby dać swoim dzieciom pieniądze na bilet za granicę (bo do USA to już całkiem solidna kwota). Ja pamiętam świat, w którym trzeba było jeszcze przed maturą pracować na to, żeby rodzicom pomóc w codziennych wydatkach. Od rodziców się nie wymagało, rodzicom chciało się pomóc. Sorry, ale wydaje mi się, że „idea gap year” jest tylko dla „bogatych dzieci z dobrych domów”. Reszta może po maturze jechać do Niemiec na truskawki, a po wakacjach wrócić do domu i iść na studia, jeśli tylko będzie sobie mogła na to pozwolić.

        • Kasia Gandor pisze:

          i tak cię do niczego nie przekonam. Idź w pokoju i słoneczku.

          • Magdalena S pisze:

            Ja mój gap year spędziłam w stanach jako au pair. Sorry, ale „nie każdego stać ….” jest wymówką osób ograniczonych lub bojących się wyjść z piaskownicy.

          • Kasia Gandor pisze:

            Nie chciałam tego ujmować tak ostro, ale coś w tym jest. Niektórzy są po prostu zawsze na nie i gap year zwyczajnie nie jest dla nich.

          • Piotr Iskra pisze:

            Najłatwiej kogoś obrazić nie wnikając w jego życiorys.

            Prawdą jest, że nie każdego stać na to, żeby zostawić na rok swój dom. Wiele osób jeszcze przed maturą ma na utrzymaniu swoje ognisko domowe. Nie każdy ma szansę na pracę czy to w .pl czy za granicą. Nie każdy ma też w sobie dość odwagi, by z nadarzających się okazji korzystać. Czy to świadczy o czyimś ograniczeniu? Nie.

            Sam jeszcze przed maturą pracowałem w wielu miejscach i zawodach, zwiedziłem też sporo Europy i nie zafundowałem sobie gap-year. Nie potrzebowałem, bo tajniki pracy poznawałem jeszcze lata przed maturą. Upoważnia mnie to do tego, żeby o osobach, które 'prawdziwe życie’ poznały po maturze, mówić „ograniczone”?

            Gap Year jest super, ale umówmy się: raz, że nas nie stać (nie tylko w wymiarze finansowym), dwa, że nie mamy jeszcze na coś takiego przyzwolenia społecznego. Mamy i Babcie nie rozumieją, dla nich to zawsze będzie „rzucił szkołę – łobuz jeden” i działa to tak jak branie ślubów kościelnych i chrzczenie dzieci „bo trzeba”, „bo wypada”. Brakuje nam po prostu jeszcze kilku lat, żeby ci których stać – dojrzeli do tego, że mogą.

            Jest jeszcze jedna rzecz: obserwuję dużo młodych ludzi ze szkół średnich, część z nich odbywało u mnie praktyki… dzieciakom się … poprzewracało i są tak leniwe i niezdarne jak nigdy. Przykro mi, że to mówię, ale 9/10 osób z jakimi miałem w pracy styczność to były leniwe dętki. ;)

          • Magdalena S pisze:

            Ale jak nie odniosłam się do wyboru gap year, ale do nastawienia „nie każdego stać ….” .

            Au pair- zarabiasz 800$ msc, wyjechać można już za 800 zł. Załóżmy że prześlesz rodzinie połowę, połowę zostawisz sobie. Rodzina dostanie 2 razy więcej niż by dostała gdybyś pracował (jako 18/19 latek) w Polsce a i dla siebie będziesz miał duuużo więcej i stać Cię będzie na więcej niż w Polsce.

            Jest wiele rozwiązań. Nastawienie „nie każdego stać ….” jest jednym z nich. Wybór należy do Ciebie.

          • Magdalena S pisze:

            Nie zrobienie gap year nie świadczy o ograniczeniu, ale tłumaczenie się „nie każdego stać …” już tak.

          • ewa pisze:

            Ale to przecież fakt, że nie każdego stać. Nie każdego stać materialnie, nie każdego stać duchowo. Różni są ludzie, niektórzy boją się, a niektóre rodziny, mimo że Ci się to w głowie nie mieści, nie mają takich oszczędności by bezpiecznie wysłać dziecko za granicę. To nie jest tak, że potrzeba tylko na bilet, trzeba dać też kieszonkowe na wyżywienie i zamieszkanie. Praca też na drzewach nie rośnie, trzeba ją znaleźć, trzeba coś sobą reprezentować aby ją zrobić, chyba że szczyt ambicji to bycie sprzątaczką, wtedy faktycznie hajs się może po jakimś czasie zgodzi ale jakie to poszerzanie horyzontów? Poza tym często widzę reportaże „podróżuj za grosze! to takie proste!” a potem się okazuje, że tak naprawdę to zwykłe życie na krawędzi, ciułanie kasy, łapanie bylejakiej roboty żeby jakoś to ogarnąć, no nie wiem, ale ja nie potrafiłabym się delektować pięknem świata gdybym miała tak kruche i niepewne jutro. To Ty tu jesteś osobą, która widzi czubek własnego nosa i obrażasz innych, a Twoje tłumaczenie się nic nie wnosi. Miałam koleżankę, była dwa lata za granicą, zarobiła trochę pieniędzy, poznała kulturę i… tyle. No big deal. No magic. Długo spłacała dług który zaciągnęła od rodziców na wyjazd. Codziennie zmagała się z tęsknotą. Możesz sobie gadać że jest niezaradna i ma mleko pod nosem. Prawda jest taka że jest to przedsięwzięcie wymagające pomyślunku i nie każdy się do tego nadaje i nie każdy ma niezbędny wkład własny.

        • Też chciałam rodzicom pomóc – utrzymuję się odkąd skończyłam średnią, pracowałam trochę w Polsce – za gówniane pieniądze poniżej najniższej i na czarno. W końcu powiedziałam dość i wywiało mnie do Niemczech. Jakiś czas później wróciłam do Polski, od prawie 5 lat mieszkam w Belgii, a mój Gap Year trwa już 10 lat :) Co się nie da, jak się da?

          Nie mam bogatych rodziców, sama zapracowałam na wszystko.
          A Gap Year można robić nie tylko w Stanach. Przecież w Europie są ogromne możliwości! No i nikt nie mówi, że nie można zacząć od kilku miesięcy pracy w Zachodniej Europie, gdzie zarabia się więcej, odłożeniu kasy i sru do Stanów.

  4. Costaste pisze:

    Ja zaczęłam dorosłe życie dość szybko. Wyprowadziłam się od rodziców do Warszawy nie mając jeszcze 18 lat (skończyłam zawodówkę), ale chciałam zrobić coś po swojemu i tutaj zdać maturę. Tak wyszło, że zarabiam na siebie od 17 roku życia, mieszkam sama w „obcym” mieście i nabrałam nagle chęci do nauki. Zdałam kilka lat temu maturę, poszłam na studia (odnalazłam to co chcę robić, właśnie poprzez różne prace) i szczęśliwie za tydzień mam obronę licencjatu… A przede mną już magisterka ;)
    Fajny jest gap year, a ja go miałam na swój sposób – tak przynajmniej mi się wydaje ;)

      • Costaste pisze:

        Dziękuję! A tak w nawiązaniu, już zaliczony pierwszy semestr magisterki :D
        Do tego poszłam na uczelnie, na którą chciałam iść od dawna. Jupi 😁😁

    • Tak jak Kasia – szacunek. Sam proces podejmowania decyzji – zawodówka, samodzielne utrzymywanie się, zdanie matury, pójście na studia jawi się jako katorga kiedy pomyślę o tym jak bardzo świat najprawdopodobniej próbował Cię do każdej decyzji zniechęcić. Mam nadzieję, że czeka Cię jeszcze wiele dobrego na magisterce.

      I wydaje mi się, że to jest odpowiednie miejsce na moją autorską sentencję (używajcie kiedy tylko wam przyjdzie chęć i ochota): Inteligentnemu człowiekowi do nauki potrzebne jest tylko i wyłącznie to, by nikt go do niej nie zmuszał.

      • Costaste pisze:

        Nie było tak źle. Kłody rzucane pod nogi nauczyły mnie lepiej skakać :}
        Jest mi jedynie szkoda, że tak późno zrozumiałam jak fajna jest nauka :p

    • Costaste pisze:

      Taka sama historia jak moja! :D
      Robię co lubię i jestem bardzo zadowolona z takiego gap year po swojemu ;)

  5. My LittleRedThink pisze:

    Kieszy szłam na studia (5 lat temu, kilka dni temu miałam właśnie obronę pracy magisterskiej) nie znałam nawet pojęcia „gap year”, nikt z moich znajomych tego nie praktykował. Dopiero ostatnio chyba zrobiło się to „modne”. Ale myślę, że to faktycznie fajna sprawa. Trzeba mieć w sobie nieco odwagi, ale przecież przez rok za dużo się nie straci (a na studiach niewiele jest do stracenia, jeśli nie chce się faktycznie na nich być). Paradoksalnie, przez to, że przez pięć lat studiowałam (przez trzy lata dwa kierunki jednocześnie) nie miałam czasu na poznawanie wielu ludzi (jestem z tych, co nie olewają studiów, bo uważam, że to moja decyzja, że na nich się znalazłam) i miejsc (dwa kierunki = wiele praktyk, do tego staże, chęć odwiedzenia rodzinnego domu). W zasadzie taki gap year mam teraz, wyjechałam na miesięczny staż w kolejne miejsce, myślę, co dalej i cieszę się niebieskim niebem. ;)

  6. Ola pisze:

    „Gdy wybierzesz studia, klamka zapada.” – niekoniecznie ;) Po roku totalnie zmieniłam kierunek i była to najlepsza (i najbardziej świadoma) decyzja w moim życiu :) No i teraz jestem „rok młodsza” – ludzie częściej pytają „na którym jesteś roku?”, a nie „ile masz lat” :P

  7. Ania Kania pisze:

    Ja chcę zrobić sobie gap year po studiach, myślisz, że będę już za stara? ;D

  8. marissaPP pisze:

    Gap year – czy taki fajny? Zależy. Można dać sobie czas, jeśli ktoś absolutnie nie ma na siebie pomysłu. Można wyjechać – prosta sprawa tak naprawdę, sama ostatnio szukam pracy zagramanico ;) jest sporo agencji oferujących wyjazdy na truskawki i można, przy odrobinie sprytu i finansowej wstrzemięźliwości, wyjechać, zarobić i przywieźć. To może być podstawą do spędzenie jakiegoś czasu w innym kraju, żeby gdzieś popracować itd.
    Sama na gapa się nie zdecydowałam – częściowo ze względu na rodziców, częściowo ze względu na to, że szkoda mi było tego roku. Bo co potem przedstawię po roku? Że pracowałam jako kelnerka i znam historie smutnych panów odwiedzających pub po 22? Imprezy? Na dłuższe podróże nie było mnie stać, choć spędzanie każdego miesiąca w innym kraju Unii, czy też poza nią mogłoby być kuszące. Jakoś średnio mnie to po prostu bawiło, więc poszłam na inny kierunek, rok pomagałam w samorządzie, radzie wydziału, pomagałam przy juwenaliach i uważam, że tak nauczyłam się więcej ;)
    Część z nas też ma trudniejszą sytuację rodzinną – np. chorujących rodziców, którzy wymagają opieki – a to już może przekreślić wyjazd.
    Jakoś ostrożnie podchodzę do bałwochwalczego krzyku o roku przerwy, choć, jeśli ktoś nie wie, co ze sobą zrobić, to też można to wziąć pod uwagę.
    Jak ze wszystkim wymaga to pomysłu i głowy na karku, a często, jeśli ktoś nie wie, co chce robić, to może też przetracić na głupoty i ten rok.

    • marissaPP pisze:

      a, no i wiedziałam też, że jak się dostanę na medycynę, to praca w ciągu roku akademickiego odpada, więc nie będę stresować mojej żywicielki rodziny perspektywą przesunięcia jej emerytury o rok, bo mi kobiecina na zawał zejdzie jeszcze zanim zacznę studia.

  9. Magdalena Pawlus pisze:

    A dla mnie „gap year” zaczął się wyprowadzką do Wrocławia. Teoretycznie na studia, po roku jednak mi się to znudziło, bo świat w tygodniu kusił bardziej niż szkoła w weekendy.
    Właśnie kończę moje 4 lata gap year i idę do „szkoły”! Ale za to wiem, co chcę robić i w jakich miejscach czuję się najlepiej. Jak złapać kontakt z ludźmi, gdy co pół roku zmienia się miejsca pracy albo kąt na stancji.
    Polecam każdemu, kto czuje się na siłach! :)

  10. Justyna Rolka pisze:

    Ja zaraz po maturze wpadłam w wir pracy i studiów, kolejne lata upływały, kolejne świstki przybywały. Nie miałam oddechu…tylko nauka, praca, praca, nauka. Nie czuję, że coś straciłam, mam 33 lata, 13 lat pracy za sobą a uczyłam się 8 nieprzerwanych wiosen i zim. Przy okazji wariowałam i szalałam. Każdy potrzebuje czegoś innego i to jest własnie cudowne w życiu:)

  11. eV pisze:

    Gorzej, jeśli po maturze nie jest się dobrym w niczym, a słabe umiejętności językowe dodatkowo utrudniają znalezienie pracy w tych innych krajach, a zbierane przez całe liceum oszczędności nigdy nie osiągnęły większej kwoty niż dwucyfrowa.
    Myślę, że większy sens ma taka przerwa, kiedy ma się już co najmniej trochę doświadczenia nazbieranego w weekendy i na śmieciówkach, studia nauczyły wydawać na jedne zakupy w Biedronce więcej niż przez całe liceum razem wzięte, a życie bez rodziców jest wręcz normą.

    Po liceum zresztą i tak ma się te 5 miesięcy wakacji – ja je przeznaczyłam na pracę w Polsce – być może i nie zarabiałam kokosów jak ludzie w UK na zmywaku, jednak wybrałam pracę w swoim zawodzie i zdobyłam bardzo cenne doświadczenie. Jeśli jednak chciałoby się zwiedzać świat i miało do tego możliwości – czy te 5 miesięcy to nie czasem naprawdę spora kupa czasu na coś takiego?

  12. Paulina Łapińska pisze:

    Myślę, że gap year w Polsce nie jest tak popularny, ponieważ wielu rodziców naciska na swoje dzieci, aby po maturze od razu szły na studia, a nie pójście na nie wywołuje oburzenie.

  13. Michelle pisze:

    Dokładnie rok temu musiałam zmierzyć się z okrutną prawda – nie dostałam się na wymarzone studia. Wydawało mi się wtedy, że to koniec świata, wszyscy znajomi wyjechali, ja muszę poprawić maturę, będę sama i nieszczęśliwa w tym nudnym mieście, którego już tak mam dość. Parę dni temu odebrałam wyniki matur po raz drugi w życiu – 80% biologia i 92% chemia, nic pewnego, ale moje szanse wzrosły ogromnie. I właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że mi ten rok był bardzo potrzebny, że nie zmarnowałam go (jak mi się wydawało). Dowiedziałam się o sobie tylu rzeczy, nauczyłam się pracy nad sobą, organizacji, dyscypliny. Ale co ważniejsze… uświadomiłam sobie, co chcę robić w życiu i z życiem oraz zbliżyłam się niesamowicie do rodziców…. i to chyba najcenniejsze. Niektórzy zaraz po liceum są gotowi do samodzielnego życia, mają wszystko poukładane w głowach i w sercach. Niektórzy potrzebują więcej czasu ze sobą, żeby przekonać się, co ich kręci, co chcą robić, jak chcą to robić, kim tak naprawdę są.

  14. joule pisze:

    Kilku (nastu) moich znajomych traciło czas studiując, o czym uświadomili sobie dopiero po roku, dwóch, trzech siedzenia w letargu na uczelni. Może po roku dystansu lepiej przemyśleliby sobie przyszłość. Trzeba być bardzo zawziętym albo mieć odrobinę szczęścia, żeby od razu trafić na odpowiedni kierunek.
    Z tego co wiem gap year jest całkiem popularny w Niemczech – poznany w Maroku turysta był przez rok w Kamerunie, jego brat w Peru. Rodzice fundowali bilet, a oni szukali sobie pracy lub wolontariatu. Świetna sprawa!

  15. Aleksandra pisze:

    Jest tutaj ktoś chętny na taką przerwę w tym roku i wyjazd gdzieś za granicę? Pracować, ale też zwiedzać. Myślałam też o wolontariacie. Proszę o kontakt na aleksandra26527@gmail.com Dość poważnie myślę o gap year, ale mimo wszystko raźniej były by wyjechać z kimś :) Proszę o kontakt również kogoś, kto na taki wyjazd się decyduje, mam parę pytań.
    Przepraszam, że tak pod postem, ale wydaje mi się, że mogę znaleźć tu kogoś zainteresowanego taką przerwą.
    Bardzo przydatny wpis, dziś natrafilam na bloga ale przejrzałam i wiem, że będe wpadać tu częściej :)
    Pozdrawiam :)

  16. Ja stoję teraz przed trudną decyzją, podobnie jak ty studiuję biotechnologię, we wrześniu będę już „dumnym” licencjatem i zastanawiam się nad rokiem przerwy na naukę… do matury. Miałam wielkie plany i myślałam że ją poprawię, ale niestety na UMEDzie miałam po 12 egzaminów w semestrze i nie dało rady. Widzę, że nie żałujesz decyzji może ja tez nie będę.

  17. Kasia Grzegorczyk pisze:

    Żałuję, że nie pomyslalam o tym zaraz po swojej maturze. Ale wtedy nie pójść na studia wydawało się czymś nie do pomyślenia (jeden znajomy pojechal do USA i wywołał tym mini skandal). Ja nie wiedzialam co mam zrobić, ale skoro dostalam sie na bardzo dobra uczelnie i moi znajomi tez tam szli, to tez poszlam. Przeprowadzilam sie do Warszawy, sama sie utrzymywalam i studiowalam dziennie, ale nienawidzac swoich studiow. W końcu po dwóch latach i nabawieniu sie depresji, zdecydowałam sie rzucic studia. A potem w ramach zmiany otoczenia wyjechalam jako au pair do Danii. Mialo byc na pół roku, zeby sie zastanowic na jakie inne studia pojsc, ale mi sie spodobalo – minął już rok i w planach jest przynajmniej jeszcze jeden. nie wiem, czy wroce na studia, w Polsce czy tutaj, ale ten moj gap year to byla najlepsza decyzja. I ze ja, największy tchórz sie na to zdecydowałam nadal mnie zadziwia. Ogolnie duzo sie o sobie nauczylam i doswiadczylam wielu rzeczy. Więc polecam przemyślenie takiej opcji dla kazdego kto nie jest do konca przekonany co do swoich wyborow.
    A jeszcze co do komentarzy o kosztach – jest mozliwe wyjechanie bez zadnych oszczędności, przynajmniej jako au pair :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.