Przekraczanie własnych barier. Opuszczanie strefy komfortu. Walka ze słabościami i przełamywanie kolejnych granic. Wszystko to nośne hasła, które brzmią dumnie i niedostępnie, przywołując na myśl wyczynowych sportowców, piłkarzy z najsłynniejszych drużyn i pasjonatów najbardziej ekstremalnych rozrywek. Rzadko kto zdaje sobie jednak sprawę z tego, że szereg reakcji, które zachodzą w naszych ciałach kiedy konfrontujemy się ze skrajną sytuacją, nie jest w ogóle zależny od tego, czy stoimy właśnie na najsłynniejszym olimpijskim stadionie, czy też w kolejce przed ciasną salą egzaminacyjną. Dla naszych ciał stres to stres, a reakcja na niego niemal zawsze opiera się na dokładnie tych samych mechanizmach. Nieważne więc, czy jesteś spóźnionym pracownikiem w zatłoczonym tramwaju, czy też właśnie szykujesz się do skoku ze spadochronem – na tym najbardziej podstawowym poziomie ciało i jednego i drugiego przechodzić będzie przez szereg bardzo podobnych zmian. I to właśnie tym zmianom dzisiaj, krok po kroku, się przyjrzymy. Chodźcie!
Co się dzieje, gdy konfrontujemy się ze stresową sytuacją?
Wszystko zaczyna się od pierwszego bodźca. Może to być wywołanie twojego imienia przez odpytującego nauczyciela, albo gwizdek sędziego oznajmiający, że czas ruszyć z miejsca i biec po miejsce na podium. Sygnały dźwiękowe, wizualne lub nawet mechaniczne (kiedy na przykład znienacka poczujesz na swoim ramieniu dotyk obcej osoby) są z niesłychaną prędkością przekazywane do ciała migdałowatego w mózgu. Ciało migdałowate to struktura będąca częścią układu limbicznego odpowiadającego za wstępną analizę i regulację emocji. Jeżeli w ciele migdałowatym badany bodziec zaklasyfikowany zostanie jako wzbudzający strach lub silną mobilizację, za pomocą nerwowego sygnału powiadomiona o tym zostanie kolejna struktura – podwzgórze.

Kaskada sygnałowa w reakcji walki lub ucieczki. Schemat.
Podwzgórze pełni w naszych ciałach funkcję swoistego centrum dowodzenia. To właśnie ta struktura odpowiada za regulację i skoordynowanie niektórych z najbardziej podstawowych funkcji życiowych i jest odpowiedzialna między innymi za:
- regulację cyklu dobowego,
- utrzymanie rytmu bicia serca oraz ciśnienia krwi na odpowiednim poziomie,
- regulację rytmu oddechów,
- regulację poczucia sytości, głodu i pragnienia,
- utrzymanie prawidłowej temperatury ciała,
- rozszerzanie i zwężanie źrenic.
Po otrzymaniu informacji o potencjalnym zagrożeniu, podwzgórze przełącza więc kilka pstryczków i podejmuje działania, które mają przygotować nasz organizm do podjęcia błyskawicznej reakcji na potencjalne zagrożenie. Działania te obejmują między innymi wygaszenie układu trawiennego i przekierowanie krwi z jego rejonów do mięśni (stąd np. w stresie nie czujemy głodu, a żołądek zawiązuje się nam w supeł), czy rozszerzenie źrenic i przestawienie widzenia na tzw. tunnel vision, czyli skupienie wzroku na tym, co znajduje się w centrum pola widzenia i pomijanie obrazów z jego peryferii.
Podwzgórze jest więc tym elementem całej maszynerii, który odpowiada za fakt, że sygnał o bodźcu stresowym wychodzi poza mózg, oddziałując na całe ciało, mobilizując je do działania i sprawiając, że poza emocjami, stresowe sytuacje bardzo mocno kojarzą nam się też ze stanem zmienionej fizjologii. Pobudza ono także nadnercza do błyskawicznego wydzielania dobrze znanej wszystkim substancji – adrenaliny.
Można powiedzieć, że adrenalina pełni w tym układzie rolę posłańca, który razem z krwią roznosi do wszystkich zaangażowanych narządów informację o bodźcu stresowym. Kontakt z tym hormonem wywołuje bardzo szerokie spektrum efektów, wśród których można wyróżnić:
- przyspieszenie rytmu serca oraz podniesienie ciśnienia krwi. Jednocześnie, o czym pisałam przed sekundą, dochodzi do skurczu naczyń krwionośnych oplatających układ pokarmowy. W ten sposób krew zamiast marnować się w okolicach nieużywanych i tak jelit, czy żołądka, przekierowywana jest do mięśni. To z kolei zapewnia im efektywne zaopatrzenie w substancje odżywcze i tlen na wypadek, gdyby koniecznie było podjęcie nagłego wysiłku;
- uwolnienie dodatkowych porcji glukozy do krwi. Adrenalina wchodzi w kontakt z komórkami wątroby, inicjując rozpad zgromadzonego w niej glikogenu.

Glikogen to substancja zapasowa, która w razie nagłej potrzeby może być uwalniana i przekształcana w glukozę – paliwo zasilające mięśnie i wszystkie pozostałe komórki ciała.
- rozszerzenie oskrzeli oraz przyspieszenie rytmu oddechów. Wszystko po to, aby dostarczyć do mięśni jak najwięcej tlenu i pozwolić im na jak najdłuższą i jak najwydajniejszą pracę;
- zahamowanie pracy ślinianek i gruczołów łzowych – stąd związana ze stresem suchość w ustach;
- obniżenie progu wrażliwości na ból, dzięki czemu w razie ewentualnych zranień, nie utracimy motywacji do walki lub ucieczki.
Psychologowie ewolucyjni podejrzewają, że obecna epidemia chronicznego stresu może brać się stąd, że większość nowoczesnych bodźców stresowych nie pozwala nam na podjęcie (naturalnej i wpisanej w biochemię naszych ciał) reakcji walki lub ucieczki, w najbardziej dosłownym znaczeniu tych określeń. Nie da się przecież walczyć z niekończącym się korkiem na drodze, uciec od zawieszonego komputera, albo wdać się w bójkę z szefem stawiającym przed podwładnymi wymagania wzięte z sufitu. W takich przypadkach odpowiedź na stres zostaje uruchomiona, jednak okoliczności nie pozwalają na podjęcie pierwotnej, ale też przynoszącej ulgę, reakcji. Być może to właśnie dlatego osoby regularnie oddające się aktywności fizycznej odznaczają się niższym poziomem hormonów stresu, takich jak adrenalina, czy kortyzol. Wizyta na siłowni może najwyraźniej zastąpić naszym organizmom walkę i ucieczkę, przynosząc jednocześnie ulgę od zmartwień i napięć.
Czy da się wygrać z naturą?
Jak sami widzicie, nasze ciała są zdolne do naprawdę niesamowitych rzeczy, a reakcja na konieczność skonfrontowania się z przeszkodami została przez naturę skalibrowana w sposób, któremu naprawdę blisko do ideału.
To doskonale dla nas… No, przynajmniej z jednej strony. Bo z drugiej – sami pomyślcie, czy nie fajnie byłoby móc przeskoczyć ograniczenia stawiane nam przez fizjologię? Dokładnie na takich praktykach opiera się przecież wielka część obecnego sportu. W niektórych dyscyplinach zawodnicy polegają na własnym sprzęcie niemal w równym stopniu, co na kondycji i umiejętnościach. I nie mówię tutaj nawet tylko o tak oczywistych rozgrywkach, jak chociażby samochodowe wyścigi, ale o narciarstwie, sprincie, czy pływaniu – to wszystko sporty, w których wyposażenie zawodnika odgrywa niesamowicie ważną rolę w jego osiągnięciach.
I właśnie dlatego spotykamy przy dzisiejszym wpisie. Otóż marka SKYN™, we współpracy z artystką Pauline van Dongen, podjęła się stworzenia stroju, który pozwoliłby sportowcom na pokonanie ograniczeń własnego ciała. W wyniku tego eksperymentu powstał kombinezon dedykowany lekkoatletom skaczącym w dal, który produkowany jest z poliizoprenu, czyli z dokładnie tego samego materiału, co… prezerwatywy (!).
Strój zaprojektowany został tak, by nie był dla zawodnika jedynie czymś, co oddziela ciało od środowiska. Kombinezon miał się dla niego stać drugą skórą i tak właśnie jest – poliizopren to materiał cienki i mocno rozciągliwy (a więc niewyczuwalny i nie krępujący ruchów), a jednocześnie bardzo wytrzymały. Dodatkowo Pauline van Dongen, inspirowana budową owadzich skrzydeł, umieściła na stroju specjalne klapki usytuowane wzdłuż linii ciała. Przylegają one do skóry zawodnika podczas rozbiegu, natomiast otwierają się w czasie skoku, tworząc kieszenie powietrzne i pozwalając sportowcowi wznieść się w górę na dłużej.
I choć strój ten jest wciąż prototypem, jego pomysłodawcom nie można odmówić ani odwagi w myśleniu, ani ogromnej wyobraźni.
A to chyba od tego zaczyna się przekraczanie barier, prawda?